Rozdział dedykuję Zuza Ł.
FRAN
Zamarłam. Poprosiłam mamę żeby mnie podwiozła. Zaraz byłam w szpitalu. Pobiegłam do recepcji.-W której sali leży Marco Taveli?
- A kim pani dla niego jest?? - zapytała recepcjonistka
-Narzeczoną- skłamałam, bo wiedziałam ze wpuszczają tylko rodzinę.
-Sala numer 122 pierwsze piętro.
-Dziękuję-powiedziałam i Pobiegłam. Jest 122.
-Cześć Violu. Kto to?- zapytałam wskazując chłopaka do którego Viola się przytulali.
-To jest mój przyjaciel-Leon-powiedziała Viola-Leon to jest Fran
-Przyjaciel-szepnął ze smutkiem Leon
- Mogę wejść do Marco????-zapytałam
-On nie chce z nikim gadać, ale spróbuj-powiedział Leon
Weszłam do sali. Usiadłam przy Marco i złapałam go za reke.
-Przepraszam-powiedział cicho
-Ale za co ty mnie przepraszasz???
-Za to ze nie przyszedłem.
-Nic się nie stało najważniejsze ze jesteś cały.
-No nie do końca mam połamana prawą rękę.
-Przeżyjesz?
-Chyba.
LEON
Pocałowaliśmy się, a ona dalej mówi ze to tylko przyjaźń.
-Violu, ...- zacząłem
-Tak wiem chcesz być moim chłopakiem, ale to nie tak łatwo. Musisz mnie zabrać w jakieś romantyczne miejsce i tam to załatwimy.
Chciałem ja pocałować, ale ona sprytna odsunęła się w ostatniej chwili.
-Powiedziałam ci coś.
DIEGO
-Diego, ja nie nadążam. Mam szpilki. Białe. Jeszcze się ubrudzą.-krzyknęła Lu biegnąca w sporej odległości za mną.
-Daj spokój. Chyba ze chcesz zeby nas przymknęli.- powiedziałem
-Denerwujesz mnie. -powiedziała Ludmi i się zatrzymała. Podbiegłem do niej i wziąłem ja na ręce.
-Od razu lepiej-powiedziała zadowolona-jak myślisz będą nas szukać?
-Nie, no skąd. Przecież tylko porwaliśmy dwie osoby i wiezilismy je w piwnicy. -powiedziałem sarkastycznie
PO GODZINIE
-Jestem głodna.-stwierdziła Lu
-Zaraz będzie jakaś wieś. Wytrzymasz.- byłem na nią lekko wkurzony- masz jeszcze jakieś plany zeby zniszczyć Leonette???
-Narazie nie. Ale pomysł z namierzeniem telefonu Violetty był genialny.
-Wyjątkowo w tym czasie twoja główka pracowała.- zazartowalem
-Hahaha, bardzo śmieszne. Zmeczylam się.
-Czym???- zapytałem
-Tym całym bieganiem
Przez resztę drogi milczeliśmy. Dobiegliśmy, a raczej dobiegiem bo Lu caly czas siedziała mi na rękach do jakiejś wsi. Kupiliśmy tam cos do jedzenia i przenocowaliśmy u jakiejś rodziny pod pretekstem ze jesteśmy podroznikami.
-Mam plan-powiedziała Lu kiedy zasypialiśmy.
MAXI
Rano gdy się obudziłem, zjadłem śniadanie od razu poszedłem na umówioną "randkę" z Naty. Podszedłem pod jej dom. Zapukałem w drzwi. Otworzyła mi przepięknie ubrana Naty. Złapałem ja za rękę.
-To gdzie mnie zabierasz???-zapytała
-Niespodzianka -Powiedziałem tajemniczo
NATY
Doszliśmy do parku. Usiadlismy na ławce przy której był romantcznie nakryty stolik. Czułam sie wniebow
zieta. Zjedliśmy obiad.
-Naty...- zaczął, a ja się przestraszyłam nie byłam gotowa na związek .
************
Po pierwsze bardzo przepraszam za błędy. No jest dłuższy niż zwykle. Nie rozpisuję się.
Do next'a.
Znaczy
4 komcie---->next
Besos
Tini <3
Super rozdział ;D
OdpowiedzUsuńLudzie pisać komentarze, bo ja chcę next!
Pozdrawiam ;*
No wlaśnie piszcie. Rozdział cudny <33
OdpowiedzUsuńCzekam na Leonette
Super
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńZaraz dodam
UsuńLu i te jej zlowieszcze plany^^
OdpowiedzUsuńhttp://violetta-leonettastory.blogspot.com/