wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział VIII "To miała być nasza pierwsza randka! "

*Leon*
-Z czym?- spytała Violetta wchodząc do naszego pokoju. Sparaliżował mnie strach. Stanąłem jak wryty i patrzyłem się na dziewczynę. Diego chciał ratować sytuację, ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałem się na wyświetlacz i szepnąłem "Nie teraz...". Dzwoniła ta dziewczyna.
-Czego ona ode mnie chce?!-krzyknąłem przez przypadek. Violetta spojrzała się na mnie pytającym wzrokiem.
-Zaraz się dowiemy.- powiedziała i odebrała mój telefon.Wyszła.
-Masz przerąbane...-szepnął Diego kręcąc głową.
-Nie będzie aż tak źle. - powiedziałem, jednak myślałem co innego.
*Violetta*
-Hej Leonku.-odezwał się aksamitny dziewczęcy głos w słuchawce.
-Cześć.-odezwałam się próbując naśladować głos mojego chłopaka.
-Pamiętasz, że jesteśmy umówieni?- spytała, natomiast mnie zdjęło z nóg i usiadłam na moje świeżo złożone łóżko. Dla ścisłości, wszyscy byli zajęci teraz składaniem mebli w pokoju Camili i Naty.
-Nie. Wyleciało mi z głowy.- wymyśliłam na poczekaniu.
-To miała być nasza pierwsza randka! Jak mogłeś zapomnieć? - wydarła się.
-Co?!- zapomniałam się i krzyknęłam moim normalnym głosem. Spojrzałam na wyświetlacz. Na szczęście połączenie było zakończone, zanim zdążyłam krzyknąć.
-O co chodzi? Dlaczego krzyczałaś?- do pokoju weszła Ludmiła i usiadła obok mnie na łóżku. Wstałam i poszłam zamknąć drzwi, po czym znów wróciłam na swoje dawne miejsce. Zrelacjonowałam jej całe zdarzenie.  Na początku się nie odzywała,  już chciała coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Leon.
- Violetta, to nie tak jak myślisz. - powiedział.
- O! Zobacz kto dzwoni! To znowu ona. Odbierz, proszę. - powiedziałam rzucając do niego telefonem.
- Nie chcę. - powiedział patrząc mi się w oczy. To mnie trochę zabiło z tropu.
- Masz zamiar się z nią spotkać?- spytałam,  szybko się ogarniając.
-Z kim?- spytał Leon. Jak to z kim?! Dobrze wie z kim!
-Nie udawaj debila!-krzyknęłam na niego.
-Jeśli ona ci coś powiedziała, to kłamała. To jest jakaś psychopatka...- tłumaczył się. Wpadłam na genialny plan. Ponownie zadzwoniła ta dziewczyna. Tym razem odebrał Leon i włączył tryb głośno mówiący.
-Hej, co to za dziewczyna wcześniej ze mną rozmawiała? Myślała, że się nie zorientuję? Teraz posłuchaj mnie słoneczko. Nawymyślałam jej od groma rzeczy, więc już jej nie odzyskasz... Możesz mieć mnie!-zamurowało mnie.Teraz to mi będzie Leon wypominać... Ale on nie bardzo wiedział co powiedzieć, więc szybko nabazgrałam na kartce kilka słów, a on je na głos przeczytał.
-Spotkajmy się dzisiaj w tej kawiarni, w której pracuję. Będę o 17.30, czyli równo za godzinę.-zdziwił się, jednak ja potakiwałam głową, żeby kontynuował czytanie. - Masz rację... Nie odzyskam jej...
-No! Widzisz! Ja zawsze mam rację!-krzyknęła uradowana do słuchawki.-Do zobaczenia!-rozłączyła się.
-Co to było?- spytała zaszokowana Ludmiła.
-Naprawdę mam tam iść?-  wtórował jej zasmucony Leon.
-Oczywiście, że nie! Ja tam pójdę.
***
Kawiarnia. Miejsce jak każde. Ludzie wchodzą głodni lub spragnieni, a wychodzą syci. Jak to działa? Kelnerzy ciężko pracują, sprzątając stoły i podłogi, zbierając zamówienia, czasami bardzo nieznośnych klientów, następnie spotykając się z uwagami dotyczącymi ich smaku. Jakby to oni byli za to odpowiedzialni. A nie są, za to winę powinni ponosić kucharze. Jednak ich praca polega na odmrażaniu lub po prostu podawaniu wcześniej zakupionych bądź zamrożonych smakołyków. Istnieją oczywiście kawiarnie, które szczycą się dobrą opinią w kwestii własnej produkcji wyśmienitych ciast oraz cudownych napoi. Ja w tej chwili siedziałam w "odmrażającej" kawiarni. Czekałam na ową dziewczynę, zastanawiając się jak ona może wyglądać. Oczywiście Leon w domu pokrótce opisał mi ją. "Krótkie, ciemne włosy. Jest średniego wzrostu.". Jak te słowa mogłyby mi pomóc? Pewnie jest zabójczo piękna i bogata. Zadzwonił dzwonek, oznajmiający, że ktoś otworzył drzwi. Czy to ona? Szybko obróciłam głowę w tym kierunku. Nie... To jakaś rodzina, ale za nimi ktoś był.  Zgrabne nogi, czerwone szorty,  niebieski t-shirt.  I... Tak! Krótkie,  ciemne włosy! Bingo!
- Cześć! Jestem Violetta. Nie wiesz gdzie tu można zapisać się do pracy. - przedstawiłam się grzecznie.
- Mój tata nie szuka pracowników. A teraz przepraszam jestem umówiona. - powiedziała i zaczęła rozglądać się po kawiarni. Jeśli dobrze myślę,  to jej tata jest właścicielem tego miejsca.
- Ja też.  Z Gary.  Mój przyjaciel, Leon, powiedział, że mogę znaleźć pracę jedynie po rozmowie z tobą. - mam genialne pomysły, pomyślałam widząc minę Gary.
- A mi Leon powiedział, że chce się ze mną spotkać... - powiedziała.  - Wyjdź z tąd!  Nie masz prawa tu wchodzić! 

niedziela, 15 lutego 2015

OS z okazji rocznicy bloga :)

-Federico! Ile mam jeszcze czekać?-spytałam się mojego brata. -Przecież ona zaraz tu będzie!
-Wiem, że jej nie lubisz, ale mogłabyś...
-Nic bym nie mogła.- powiedziałam wkładając na stopę mojego najnowszego buta. Zeszliśmy po schodach do salonu. Dziewczyny już tam czekały.
-Violetta! Camila! Miło mi was widzieć kochane!- rzuciłam w stronę moich dwóch przyjaciółek.
-Nam ciebie też! To co zaplanowałaś na dziś?-spytała niepewnie Violetta kręcąc włosami.
-Ma randkę...-powiedziałam, ale mój brat niekulturalnie mi przerwał.
-Z kim? Ona chodzi na randki?
-Tak, nie przerywaj mi!-syknęłam w jego kierunku.Nie mógłby się w końcu nauczyć kultury?- Ten chłopak brutalnie ją rzuci... Już się tym zajęłam.
-Ojej jaka ty jesteś zaradna!-krzyknęła przeraźliwie głośno Camila.
-Ciszej, bo mi głowa eksploduje!-wyraziłam głośnym tonem moją opinie.
-Czemu wy jej tak dokuczacie?- Federico znowu zaczął wtrącać się w nieswoje sprawy. Machnęłam ręką i wyszłam, a dziewczyny tuż za mną.
-Violetta, musisz się natychmiast przebrać. Twoje ubrania nie pasują do moich.-powiedziałam oglądając przyjaciółkę od góry do dołu. Ta pokiwała głową i poszłyśmy w kierunku jej domu. Mieszkała skromnie, z samym tatą. Zero służących, no nie licząc kucharki Olgi. Weszłyśmy do holu połączonego z salonem. Schodami na górę i pierwsze drzwi na prawo.
- Bluzka może zostać.  Weź inny dół.  Masz czarne szorty? - spytałam Violetty. Pokiwała głową i wyjęła ubranie z komody. Przebrała się i mogłyśmy iść dalej w kierunku naszego celu - parku.
***
Muszę jak najszybciej ja ostrzec.  Moja siostra jest zdolna do wszystkiego. Zresztą,  nie dziwię się jej. Gdyby mi ktoś zrobił coś takiego,  dołożył bym wszelkich starań, aby mu się od płacić. Niestety coś jest w tej blondynce.  Coś co mnie do niej ciągnie i nie mogę tego zmienić. Chyba to ona czeka na ławce.  Na razie jest sama.  Muszę to wykorzystać. 
- Hej.  Mogę się dosiąść? - spytałem podchodząc do ławki. 
- Czekam na kogoś.  - powiedziała i poprawiła włosy ręką.  Kątem oka zauważyłem nadchodzące przyjaciółki mojej siostry,  co oznaczało, że ona tez gdzieś tam jest. Nie wiedziałem co zrobić.  Ludmiła będzie cierpieć przez tego gościa. 
- Uważaj na niego.  On cię wykorzysta. - powiedziałem,  a ona wpatrzyła się we mnie.  Natychmiast odszedłem nie chcąc,  aby moja siostra mnie zauważyła.  Schowałem się w nnajbliższych dużych krzakach i śledziłem rozwój sytuacji. Do Ludmiły podszedł chłopak. Wydawał mi się znajomy. Chyba chodził z moją siostrą do klasy... Nie. Razem uczęszczali na zajęcia z muzyki. W oczy rzuciły mi się trzy dziewczyny siedzące na ławce niedaleko miejsca mojej obserwacji. To na pewno one!  Tymczasem chłopak zaczął graćna gitarze piękną piosenkę o miłości. Znam jej słowa.  Chwila.  To moja piosenka! To ja ją napisałem! Ukradła mi tekst i melodię! Muszę podejść bliżej.  Sekundę! Czy to nie jest moja gitara! 
-Przerwij granie! - krzyknąłem w stronę chłopaka. Ludmiła natychmiast poderwała się z miejsca. 
- Zostaw Leona w spokoju! Myślisz, że cię nie znam? Jesteś bratem Francesci. I jesteś równie podły co ona! - wykrzyczała mi w twarz. Nie wytrzymałem. 
- Gdyby ktoś ukradł ci piosenkę i zagrał ja na twojej gitarze,  uwierz mi też byś taka była. - palcem wskazałem w kierunku Leona. 
- Czy Francesca to wszystko uknuła? - spytała Ludmiła,  a po jej policzku spłyneła pojedyncza łza.  Dziewczyna szybko ją otarła . 
- Ty jej zniszczyłaś życie,  ona niszczy je teraz tobie. - do rozmowy włączyła się Violetta.  Ludmiła popatrzyła się na wszystkich zebranych.  Jej wzrok zatrzymał się na Francesce. 
- Czemu?
- Nienawidzę cię. - wysyczała moja siostra.  Nie wytrzymałem,  musiałem coś zrobić. Chwyciłem Ludmiłe za rękę i poszliśmy w kierunku głębi parku. 
- Gdzie idziemy? - spytała niepewnie. 
- Na spacerek. - powiedziałem i uśmiechnąłem się najszczerzej jak się dało.  Ludmiła usiadła na ławce, a ja podążyłem jej śladem. Trwaliśmy w ciszy.  W końcu Ludmiła niepewnie przemówiła:
-Dziękuję. 
- Nie ma za co. Nie pozwolę cie skrzywdzić.  Kocham cię. - powiedziałem biorąc jej rękę w moją. Pocałowaliśmy się. 













*******************
One Shot gotowy. 
Proszę bardzo.  Liczę teraz, że wezmiecie udział w konkursie. :)
Prooooszę ;)
To by było dzisiaj na tyle.  
Całuski
Marianna i Dove

Ogłoszenie!!!

Razem z Dove zdecydowałyśmy , że zorganizujemy konkurs.
Będzie polegał na napisaniu OS.
Prace wysyłamy na maila stoessteltini@gmail.com i czekamy na odpowiedź typu "Otrzymane".
Tematyka dowolna,  o nagrodach będzie za jakiś tydzień lub mniej ;) ale będą atrakcyjne.  Jak macie na nie jakieś pomysły to piszcie w komentarzach.
Na razie prace wysyłamy do 3 marca br. Może potem przedłużymy termin.
Liczymy na Was i Wasze prace.
Dove i Marianna

Rozdział VII "Wszystko zostawimy w ogrodzie."

*Fran*
-Violu, co się stało?-spytałam szybko zapłakanej przyjaciółki.
-Bo on..-powiedziała i wybuchnęła kolejną falą płaczu.
-Co on ci zrobił? Powiedz, a ja mu pokarze!-powiedziała Ludmiła zakasując rękawy.
-I kim jest ten on?- spytała Naty. Violetta zakryła twarz rękoma i wyszeptała niewyraźnie kilka słów, po czym pobiegła do pokoju.
- Zostawmy ją.-powiedziała Camila. Udałyśmy się do kuchni i usiadłyśmy na blacie.
-Trzeba będzie go wymienić na ładniejszy. Zostało wam trochę kasy?-spytała Camilę i Naty.
-Powinno starczyć.-stwierdziła rudowłosa. Usłyszałyśmy dzwonek. Ludmiła rzuciła krótki ,,No nareszcie" i poszła w stronę drzwi. Wróciła jednak z Leonem, Diego oraz Fede.
-Mów nam co zrobiłeś Violi.- powiedziałam, demonstracyjnie krzyżując ręce.
-Ja?Nic!-powiedział  zszokowany Leon.
-To dlaczego ona teraz siedzi i płacze na górze?-krzyknęła Camila.
-Nie podobało jej się, że wyprałem jej ubrania?-spytał.
-To ty sprawiłeś, że jej marynarka jest teraz czerwona? I prałeś w tej starej pralce?-spytałam.
-Jak to czerwona?!- krzyknął Leon.- A Viola teraz przeze mnie płacze?
-Czy ona nie powinna być w pracy?-spytał Federico.
-Powinna...-niepewnie powiedziała Ludmiła. Po chwili wszyscy sobie uświadomiliśmy co się stało.
-Nie można jej za to winić... Każdemu się mogło zdarzyć. Zaspała i tyle, jasne?- spytała Camila, nerwowo chodząc w te i z powrotem. Wszyscy przytaknęli głowami. Usłyszeliśmy schodzenie po schodach. Do kuchni nerwowo weszła Violetta w towarzystwie Maxiego, Andresa, Brodweya i Marco.
-Chcę coś wam powiedzieć.-powiedziała niepewnie.-Zostałam zwolniona.- wydusiła z siebie i właśnie wtedy rozdzwoniły się równo telefony i Leona, i Brodweya. Ten pierwszy zrzucił połączenie i podszedł do Violetty, natomiast Brazylijczyk odebrał i z komórką przy uchu udał się do innego pomieszczenia. Kątem oka widziałam jak Camila kipi ze złości. Szepnęła coś Naty do ucha i wyszła śladami Brodweya. Nie chciałabym być  teraz w jego skórze... Telefon Leona znowu zadzwonił.
-Odbierz.-powiedziała Violetta ocierając łzy. -Herbaty?-spytała równocześnie z głosem dzwonka do drzwi. Leon nie zdążył odebrać z powodu panów, którzy właśnie wnosili meble do domu. Pierwsza weszła nasza nowiusieńka kanapa!
*Leon*
-To postawcie tutaj.-powiedziałem wskazując palcem miejsce starej kanapy, która obecnie została oddana dla jakiejś fundacji. - Czy byliby panowie uprzejmi i resztę mebli wnieśli na górę?
-Nie.- odezwał się wyższy z nich.
-Wszystko zostawimy w ogrodzie.-powiedział ten drugi.
-Nie mogą panowie...-zaczął Diego, ale ci mu przerwali słowem "nie".  Mój telefon znowu się odezwał. Odszedłem na górę do pokoju i odebrałem:
-Halo? Kto dzwoni?
-Cześć Leon.- odezwał się dziewczęcy głos.- To ja, ta dziewczyna z restauracji, Gary.
-Yyyyy, skąd masz mój numer?-spytałem trochę zbity z tropu.
-Twój szef mi dał. Mniejsza o to, co robisz dziś, za jakieś dwie godziny?-powiedziała.
-Jestem zajęty.-odpowiedziałem, nie chcąc zdradzać jej szczegółów moich planów. Natychmiast się rozłączyłem, zbiegłem po schodach na dół i zacząłem pomagać chłopakom w noszeniu łóżek w pudłach. Gdy już wszystkie meble były w odpowiednich pokojach zaczęliśmy je składać. Na pierwszy ogień poszło łóżko Violetty. Następnie złożyliśmy resztę mebli z jej pokoju. W pracy przerywał mi tylko dzwoniący chwilami telefon. W końcu postanowiłem odebrać:
-Tak?
-To znowu ja. Nie zapisałeś mnie jeszcze?-spytała ta dziewczyna.
-Nie mam...
-Masz czas! Dla mnie wszyscy mają czas!-krzyknęła do słuchawki, a ja natychmiast postanowiłem się rozłączyć. Diego wziął mnie na stronę.
-Myślisz, że nie widzę?-spytał się w naszym pokoju.
-Nie wiem co to za dziewczyna, ona mnie nęka.-tłumaczyłem się mu.
-Spokojnie, widzę... Musimy coś z tym zrobić.-powiedział Diego.
-Z czym?- spytała Violetta wchodząc do naszego pokoju.















***********************
Proszę bardzo!
Jest rozdział siódmy!
Podoba się?
Mamy nadzieję, że tak :)




Witam!

Hejoł!
Tak więc dziś jest owa wyczekiwana przez nas rocznica! Yupiii!
Tak, więc teraz pojawi się rozdział i potem zobaczymy co dalej :)
Nie będziemy Was tu zanudzać tym jak bardzo lubimy tego bloga - od razu przejdziemy do rzeczy :)
Całuski
Marianna <3 Dove <3

sobota, 14 lutego 2015

Kolejna rocznica :)

Miesiące płyną, a blog ten staje się coraz starszy.
Jutro mija 15 miesięcy odkąd istnieje :)
Chcecie jakoś świętować?
Może konkursik albo OS?
Postaram się owy napisać :)
To przemyślcie sprawę, liczę na odzew z Waszej strony duży, bo samej z Dove decyzję trudno nam będzie podjąć.
I jutro pojawi się rozdział :)
Całuski
Marianna :*

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział VI "Czy to jest..."

*Violetta*
Dzisiaj znowu poniedziałek. Trzeba iść do pracy... A mam tylko siedemnaście lat.  Czemu nie mogę chodzić do szkoły? Zawsze jej nie cierpiłam,  a teraz,  gdy nie mogę do niej iść razem z przyjaciółmi,  to jakoś mi jej brak. Ojej!  Zaspałam! Jakim cudem! Czemu tan budzik nie zadzwonił?  Szybko wstałam i podeszłam do zamkniętej walizki,  w której były wszystkie moje rzeczy. Z pośród wszystkich moich ubrań wybrałam biały t-shirt z kolorowym napisem oraz spodenki. Ubrałam się w to i już miałam wychodzić z domu,  ale przypomniałam sobie, że idę do pracy i trzeba się ubrać bardziej elegancko.Gdzie jest ta marynarka? Wbiegłam do pokoju chłopaków, myśląc, że może tam zostawiłam część mojego ubioru, przy wczorajszym malowaniu. No tak jutro mają przyjść meble... A wracając do moich problemów, chłopaków już nie było, pewnie są w pracy... Zbiegłam na dół głośno jednym obcasem, ponieważ drugi but miałam w ręce. W kuchni leżała na stole kartka z napisem Twoja marynarka się pierze.  Nie ma za co. Do twojego wyjścia powinna być czysta. 
- Violu,  obudziłaś mnie. - za moimi plecami odezwał się głos Francesci. W rękach trzymała   czerwoną marynarkę.
- Czy to jest...
- Tak.  A czy ty nie powinnaś?
- Owszem powinnam.  Chyba pójdę dziś bez marynarki. - powiedziałam i wyszłam,  tym razem w białej koszuli i szarej, ołówkowej spódnicy. Pół godziny spóźnienia,  a jeszcze muszę dojechać.  Czy to mój autobus?  No nie! Odjeżdża!
*Ludmiła*
- Ej, Francesca! - krzyknęłam z łóżka. Dziewczyna przybiegła, lecz gdy zobaczyła,  że nic mi nie jest od razu się odwróciła o chciała wyjść. - Stój! Dzwonili ze sklepu.  Będą za chwilę. - powiedziałam i schowałam głowę między ręce. - Ughh ! Jaka ta podłoga jest niewygodna!
- Ludmiła!  Wstawaj! - krzyknęła Fran. Następnie zaczęła ciągnąć mnie za rękę. Powoli wstałam. Fran udała się na dół,  a ja zaczęłam wybierać z walizek moje ciuchy. Wybór padł na różową bluzkę z cekinami w kształcie serca,  natomiast na dół wybrałam dżinsowe spodenki. Na bosaka zeszłam towarzyszyć Fran w robieniu śniadania. Po chwili przyszły  Camila i Naty. Ruda była ubrana w rozpiętom, dżinsową koszulę,  pod którą była brązowa bluzka na ramiączkach z pacyfką z kwiatów.  Natomiast Naty w czarną bokserkę i spodenki tego samego koloru.
- Chyba ktoś puka do drzwi. - stwierdziła Camila i poszła w ich stronę.
- To pewnie ci ze sklepu. Naty zwołaj chłopaków.-powiedziałam. Jednak dziewczyna nie zdążyła zrobić jeszcze kroku,  a do salonu wbiegła zapłakana Violetta.
- Co się stało? - szybko zareagowała na całą sytuację Fran,  przytulając ją.
- Bo on...-powiedziała i wybuchła kolejną falą płaczu.
*Leon*
Kolejny nudny dzień w pracy. Mam tylko nadzieję, że Violi się spodobało upranie jej marynarki i czerwonych spodenek. Do restauracji weszła młoda dziewczyna z krótko obciętymi włosami. Podszedłem do jej stolika. Położyłem na nim menu.
- Nie trzeba. Po proszę koktajl truskawka mango. - uśmiechnęła się przyjemnie.
- Oczywiście. - szybko zanotowałem zamówienie i odszedłem w stronę baru. Po chwili napój był już gotowy. Doniosłem go do stolika.
- Hej,  jestem Gary.  Dosiądziesz  się? - spytała.
-Pracuję. - powiedziałem i odszedłem.










**********
Koniec!
Czy Gary zrywa do Leona?  Nie... A może
Liczę na komy ;)
Ja napisałam rozdział,  a Dove szykuje coś innego. Mamy dużo czasu, bo obie jesteśmy chore.
Całuski Marianna