sobota, 29 marca 2014

Rozdział XXV " Z Naty dzieje się coś nie tak..."

*Naty*
Nie, nie, nie! Jak to możliwe?! Przecież ja tu mam wszystko. Przyjaciół, szkołę, wszystko. Jak ja to powiem Maxiemu. Najlepiej będzie jak się w ogóle nie dowie. Spakowałam się. Zadzwoniłam do siostry:
- Lena, mogłabyś przełożyć mi lot na jutro o 12.00.
- Tak pewnie. Teraz jestem trochę zajęta. To pa.
Rozłączyła się. No nic. Zniosłam walizki na dół. Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam. W drzwiach stanął Maxi..
- Cześć Naty. - powiedział - Co tu robią te walizki?
- A no wiesz...
- No ale co???
- No bo wiesz... - nie miałam ochoty mu wytłumaczyć więc zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Osunęłam się na podłogę, zaczęłam, płakać. Ja nie mogę go okłamywać! Szybko wstałam i otworzyłam drzwi, jednak go już tam nie było...
Muszę go szybko znaleźć. Już chciałam pobiec, ale przypomniałam sobie, że Lena nie wzięła kluczy... Muszę coś zrobic z tym jej zapominalstwem. Ale o tym później... Co zrobic??? No nic zamknę dom najwyżej oberwę. Zadzwoniłam do Maxiego. Nie odbiera. Nie będę go szukać,nawet nie wiem gdzie zacząć...
*Violetta*
Właśnie wróciłam do domu. Powitała mnie Olga, bardzo mocnym uściskiem.
-Nie wiesz księżniczko jak się o ciebie martwiłam. Gdzieś ty była?? Twój tata chyba z 500 razy był na policji. -powiedziała.- Ramallo!!!-krzyknęła i poszła do kuchni. Usłyszałam szepty
- Czemu nie powiedziałaś jej tego?- spytał Ramallo
-Bo jeszcze załamie się moja księżniczka.-odpowiedziała Olga.
Nagle zadzwonił mój telefon. Na  wyświetlaczu pojawił się napis Maxi :P .
-Halo, Violu. Z Naty dzieje się coś nie tak... Dowiesz się? Mi nic nie chce powiedzieć.
-Postaram sie, ale jeśli tobie nie chciała powiedzieć to mi też pewnie nie powie... Może Lu będzie w stanie wymusić to na niej. One w końcu znają się od dziecka... No dobra zadzwonię do niej.
-Dzięki, to pa. Powodzenia. 
-Dzięki, to pa.
No i kolejny kłopot.
*Fran*
Tak się cieszę, że uratowaliśmy Viole, Lu i Naty. Pozostało i tylko przeprosić Ludmiłe za tak bezmyślne posądzenie jej o  takie świństwo. Zadzwonię do niej i się spotkamy... Jak się zgodzi...
-Hej Lu. Mogłybyśmy się spotkać... Musimy porozmawiać.
-Jasne, może w Resto?
-Oczywiście!!! Dzisiaj o 15.00????
-Ok. To pa!
-Pa! 




*****
Krótki ale jest. Nie przedłużam.
Besos
Tini :*

środa, 26 marca 2014

Smutam :(((

Czee!
No więc, tak długo się nie pisałam, i za to przepraszam, ale to nie moja wina :)
Szkoda, że nie piszecie w komentarzach, kiedyś było tak fajnie 12 komentarzy... a teraz tylko 7...
No nic, tak na zachętę kawałek rozdziału XXV:

"Nagle zadzwonił mój telefon. Na  wyświetlaczu pojawił się napis Maxi :P .
-Halo, Violu. Z Naty dzieje się coś nie tak... Dowiesz się? Mi nic nie chce powiedzieć.
-Postaram sie, ale jeśli tobie nie chciała powiedzieć to mi też pewnie nie powie... Może Lu będzie w stanie wymusić to na niej. One w końcu znają się od dziecka... No dobra zadzwonię do niej.
-Dzięki, to pa. Powodzenia. 
-Dzięki, to pa.
No i kolejny kłopot."

No to czekam na 5 komentarzy pod tym postem i dodaję rozdział :)
Besos
Tini :*

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział XXIV "Co ty chcesz ukryć?"

*Violetta*
Oni odeszli i.... i Leon wyważył drzwi główne? Leon je wyważył. Federico i Marco nie zrozumieli dlaczego to robi, więc złapali go za ramiona, natomiast Leon nie miał zamiaru im tego tłumaczyć. Natomiast  Maxi i Cami powstrzymywali wściekłą Fran.
-Puśćcie mnie!!!- wołała.- To ich powinniście łapać!!!-wskazała na uciekających Diego i Brodweya.
-A to niby dlaczego? -krzyknęła Camila. Po chwili dopiero zobaczyła Diego obok jej chłopaka.-Co to ma znaczyć???!!!-krzyknęła i chciała rzucić się w pogoń z nimi, lecz Maxi ją powstrzymał. W tym samym czasie ktoś zaczął dobijać się do naszych drzwi. I je otworzył. Ucieszyłam się, bo tym kimś byl Leon wraz z całą naszą paczką. Po chwili byłam już w drodze do domu.
*Lena*
Lena
Właśnie przyjechałam do Buenos Aires z mojego rodzinnego miasta- Madrytu.  Przyleciałam do mojej siostry, w celu zabrania jej do naszego domu. Mama mówi, że bardzo długo się nie odzywała, chociaż czwartek (dzisiaj jest niedziela) dostaliśmy list. Ubrana byłam tak:
Kocham kolor pomarańczowy i fioletowy. A w zestawieniu razem są po prostu niesamowite.
Właśnie wyszłam z lotniska, skierowałam się w kierunku Taxi. Wsiadłam  i powiedziałam kierowcy adres mojej siostry. Po pół godzinie dojechałam do jej domu. Był mały, ale ładny. Ona ma farta.Ale teraz wraca. Stęskniłam się za nią. Zapukałam w drzwi. Nikt nie otwiera. Na moje szczęście mama dała mi klucz do drzwi. Weszłam. Zaczęłam oglądać wnętrze. Salon wyglądał tak:

No tak zapomniałam, że ona kocha czerwony i biały. Ehhhh. Na parterze była jeszcze kuchnia:


No i jeszcze łazienka:
 
A na piętrze znalazłam sypialnie Naty:
 
Obok były jeszcze jedne drzwi. Mama mówiła, że w tym domu jest również pokój dla mnie. Może to on? Powoli otworzyłam drzwi. Zobaczyłam:
 
 Wprawdzie nie było tam pomarańczu, ale zawsze można było przemalować. Od razu rzuciłam  się na łóżko.  Zaczęłam się zastanawiać gdzie jest Naty. Poszłam do jej pokoju. Otworzyłam szafkę nocną i zaczęłam szperać. Znalazłam tam numery jej przyjaciół. Wybrałam numer Maxiego przy którym było serduszko.
-Halo, kto mówi?
-Nazywam się Lena. Jestem siostrą Naty. Mogłabym się dowiedzieć gdzie jest moja siostra???
-A tak właśnie... No tak... Jak mija dzień? 
-Co ty chcesz ukryć?
-Jaaa... Nic... 
-No na pewno... 
-Wiesz coś mi przerywa....Szszszszszsz.... Pa!
-Halo, halo, nie rozłączaj się! 
No i się rozłączył.  I Naty się z nimi zadaje. Ehhhh. No dobra. Poczekam.
-Nie! Nie dam rady!-krzyknęłam. Postanowiłam iść na zakupy. W końcu jestem w Buenos Aires.  Poszłam do najbliższej galerii. Po dwóch godzinach byłam obładowana torbami, w który znajdował się strój taneczny. Miałam zacząć chodzić za miast Naty do szkoły-Studio On Beat. Wyglądał on tak:
Lena sportowy 
No i jeszcze jako ukochana córunia mamusi, kupiłam swojej rodzicielce taki oto prezent:
Prezencik 
Jakoś nie miałam ochoty na zakupy. Szybko wróciłam do domu. Usiadłam na kanapie.  "Może zadzwonię jeszcze raz do tego Mexiego, Moxiego... czy jak mu tam.
-Halo, to znowu ja.
-Leona? Właśnie wracamy z Naty. Będziemy za jakieś 5-10minut. 
-Dzięki. A mogę wiedzieć gdzie byliście.
-Eh no wiesz... Naty chciała sobie coś kupić... No to jakieś 20 minut temu wyszliśmy z jej ulubionego sklepu, no jak on się nazywał... CHANEL1! Tak Chanel! No dobra to kończę! Dozobaczenia!
Jaki kłamczuch! przecież ja byłam w Chanel kupując mamie tą sukienkę. On kłamie. Zdecydowanie. Oni coś ukrywają. Ciekawe co... Pójdę z tym do mojej przyjaciółki, która mieszka w Buenos Aires. Odczekałam  jeszcze 7 minut i w drzwiach stanęła moja siostra i ten chłopak. Bezczelnie wywaliłam go za drzwi. 
-Cześć siostra!!! Teraz moja kolej, teraz to ja będę tu mieszkać i to ja będę tu chodzić do szkoły. Pakuj się i do samolotu. Lot masz na pojutrze o godzinie 8.00. To tyle bay bay. -Powiedziałam i wyszłam do Seleny.




****************
No i skończony.  Jak widzicie wprowadziłam nową bohaterkę- Lenę. Mam co do niej pomysł... Oj trochę namiesza. Buahahahaha!!! Proszę o komentarze:
11 komentarzy ---> next
Besos
Tini