środa, 17 czerwca 2015

Rozdział XII "Kto potrzebuje pomocy?"

*Violetta*
Powoli otworzyłam oczy. Poczułam, że coś krępuje moje ruchy. Była to lina. Gruba i szorstka. Nieprzyjemnie wbijała mi się w ręce i brzuch. Podniosłam wzrok. Przede mną stała jedna lub dwie Gary. Obraz się strasznie rozmazywał. 
- Uciekasz? - spytała z pobłażającym uśmiechem. Wydała mi się strasznie okrutna, gdy tak nade mną górowała.
-Daj mi spokój... - szepnęłam zrozpaczona. No bo co więcej mogłam jej powiedzieć? Bałam się jej i ochroniarzy. Mieli nade mną przewagę liczebną i siłową. Ktoś musi mnie stąd uratować...
*Ludmiła*
- To co robimy? - spytałam. Byłam gotowa do działania od razu. Spojrzałam raz jeszcze na list od Violetty. Nagle coś zauważyłam. Szybko wzięłam kartkę do ręki. Przeczytałam jego treść i niespodziewanie rzuciło mi się coś w oczy. - Zobaczcie! - krzyknęłam na cały głos.

Pozdrawiam Was moi drodzy!
O mnie się nie martwcie.
Mimo tego, że mi nie pozwoliliście
Odjechać razem z Jamesem, zrobiłam to.
Cieszę się, bo chwile spędzone z nim w Grenlandii są wspaniałe.
Yetii mi nie grozi. Violetta
-Znamy ten list na pamięć. - powiedziała pesymistycznie Camila. 
- Czegoś nie zauważyliśmy. Dajcie mi długopis!- powiedziałam. Natalia szybko wstała i podała mi wyczekiwany artykuł biurowy. - Zobaczcie! Podkreśliłam pierwsze litery każdego wersu. Oto co wyszło: 
Pozdrawiam Was moi drodzy!
O mnie się nie martwcie.
Mimo tego, że mi nie pozwoliliście
Odjechać razem z Jamesem, zrobiłam to.
Cieszę się, bo chwile spędzone z nim w Grenlandii są wspaniałe.
Yetii mi nie grozi. Violetta
 - Pomocy? - spytał z niedowierzaniem Maxi.
- Kto potrzebuje pomocy? - spytał schodzący ze schodów Leon.
- Violetta. - powiedział bez opamiętania Andres. W oczach Leona pojawiło się przerażenie.
-Dlaczego? - spytał, tym razem sam siebie.
-Nie ważne dlaczego, Violetta potrzebuje pomocy. A my musimy pokazać, że jesteśmy jej przyjaciółmi. - takim akcentem zakończyłam naszą rozmowę.






***********
Wracamy z bardzo krótkim rozdziałem :)
I tak od czapy, polecam Wam książkę "Rywalki". Przeczytałam ją w niecałe 2 dni, drugą część "Elita" również w tym samym czasie, a trzecią "Jedyna" jeszcze czytam. Zakochałam się w tej książce i szczerze Wam ją polecam do przeczytania więc jak ją macie pod ręką to nie czekajcie ani chwili dłużej!
A może już są wśród Was fani Kiery Cass ( autorki mojej ulubionej książki) ?
Pozdrawiamy
Marianna i Dove

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział XI "Ona się nie dowie... Nie może się dowiedzieć..."

*Leon*
- Jak to, o co chodzi? - spytał naiwnie Federico. Wszyscy patrzyli się na list, nikt go nie otwierał. Po prostu, widzieli tylko złożoną kartkę. Jedyny ja patrzyłem się w ścianę. Wiedziałem, że z tym listem jest coś nie tak. Francesca oprzytomniała i sięgnęła ręką w kierunku listu. Otworzyła go i przeczytała na głos jego treść:
Pozdrawiam Was moi drodzy!
O mnie się nie martwcie.
Mimo tego, że mi nie pozwoliliście
Odjechać razem z Jamesem, zrobiłam to.
Cieszę się, bo chwile spędzone z nim w Grenlandii są wspaniałe.
Yetii mi nie grozi. Violetta
-Aha...- wydusiła z siebie Camila. Znowu moi przyjaciele nie wykazali się trzeźwością umysłu. Nie odezwali się, ani nawet nie wyrazili spojrzeniem swojej ciekawości, którą na pewno czuli. 
-Jaki James?! - krzyknęła Ludmiła, wyrażając swój wybuchowy temperament. 
-Jaka Grenlandia? - wtórowała jej Francesca. 
-To wszystko jest takie nie jasne... Brodwey, gdzie jesteś?- brak naszego przyjaciela spostrzegła Camila. Wszyscy się rozejrzeliśmy. Znów jako jedyny dostrzegłem ważny fakt. Po piętrze ktoś chodził. 
-Muszę sprawdzić telefon, mam go w torbie, w pokoju. - powiedziałem i poszedłem w kierunku schodów. Gdy wszedłem na piętro i udałem się do sypialni Brodweya, on rozmawiał przez telefon. Widząc mnie, natychmiast przerwał rozmowę. 
-Co się dzieje? - spytałem niepewnie.
-Leon, mogę ci zaufać?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Pokiwałem głową. - Muszę wyjechać...
-Jak to? - z wrażenia usiadłem na łóżku.
-Moja rodzina, jak wiesz, znajduje się w Brazylii. Po tej katastrofie, chcą abym wrócił do nich - do domu. - wypowiedział te słowa na jednym oddechu.
-Co na to Camila?- ponownie zadałem niepewne pytanie.
- Ona się nie dowie... Nie może się dowiedzieć...
- Niestety, ona się zorientuje, że cię nie ma.- powiedziałem i oboje się uśmiechnęliśmy.  - Może zabierz ją ze sobą...
- Nie wiem czy będzie chciała... - zastanowił się Brodwey. Po chwili dodał - Wylot już nie długo.
-Kiedy?- nie mogłem powstrzymać tego pytania.
- Postanowiłem poczekać aż Violetta wróci. - odpowiedział pewnie.
-To musisz szybko powiedzieć o tym Camili. - powiedziałem i wyszedłem chcąc dać mu czas na przemyślenia.  
*Violetta*
Po powrocie strażnika z ,,misji", Gary kazała mu dać mi coś do zjedzenia. Nick przyniósł mi talerz z przyzwoitym obiadem. Przyznam, że było to jedne z lepszych dań jakie jadłam.
- Kiedy mnie wypuścicie? - spytałam drugiego strażnika, który przyszedł zabrać naczynia.
- Gdy Pani osiągnie to, czego chce. - odpowiedział tajemniczo i odszedł. ,, Ona chce Leona" - przeleciało mi przez myśli.
-Nie dam jej osiągnąć sukcesu. - szepnęłam i w tej samej chwili zerwałam się z podłogi. Gdy doszłam do drzwi zatrzymałam się na chwilę, aby wysłuchać, czy ktoś nie stoi po drugiej stronie. Niestety moje plany legły w gruzach, bo ktoś otworzył drzwi i tym samym, uderzył mnie nimi, a ja upadłam. Zrobiło się strasznie ciemno. Poczułam nagły i piekący ból w całej czaszce. Wszystko się rozmazało, usłyszałam jeszcze perlisty śmiech i zasnęłam...







****************
Ojeju! Co to się narobiło!
KOMENTUJCIE PROSZĘ <3
Całusy Marianna i Dove

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział X "Zawsze, gdy się smucę wyglądam przez okno."

*Leon*
Trwaliśmy w niepokoju, siedząc na nowej kanapie. Cisze przerwał dzwonek mojego telefonu, sygnalizowany piosenką autorstwa Violetty - En mi mundo. Oznaczało to, że dzwoni moja dziewczyna. Wszystkie oczy moich przyjaciół zwróciły się w moim kierunku.Szybko odebrałem:
-Viola?- lecz zaraz usłyszałem sygnał rozłączania. Ze złości rzuciłem telefonem w kupioną razem z kanapą ławę.
-I co?- spytała Francesca, patrząc się na mnie z nadzieją i łzami w oczach.
-Głuchy telefon...- oznajmiłem jej.
-Słuchajcie, może poszła do kina. - powiedziała Ludmiła, rzucając nowe spojrzenie na całą sytuację.
-Spotkalibyśmy się...-odparła pesymistycznie Cami. To nie w jej stylu. Zwykle jest taka wesoła. Naprawdę martwi się o Viole.
*Gary*
-I na co ci był ten telefon?-spytałam się jej, jednocześnie rzucając przedmiotem o ścianę mojej piwnicy.
-No bo...-odparła, lecz natychmiast mój ochroniarz zamknął jej buzię.
-Cisza! - nakazałam. -  Teraz napiszesz im, że wszystko z tobą jest okey.
-A jak nie? - spytała ze łzami w oczach.
-Nie radzę ci dyskutować. - powiedziałam, a jeden z ochroniarzy podał jej kartkę wraz z długopisem. Zaczęła pisać. Po chwili skończyła. Ochroniarz podał mi ten list:

Pozdrawiam Was moi drodzy!
O mnie się nie martwcie.
Mimo tego, że mi nie pozwoliliście
Odjechać razem z Jamesem, zrobiłam to.
Cieszę się, bo chwile spędzone z nim w Grenlandii są wspaniałe.
Yetii mi nie grozi. Violetta

-Kto to James ? -spytałam, aby się upewnić.
-Mój chłopak. Leon nie popiera tego związku, bo twierdzi.... -odpowiedziała, lecz jej przerwałam.
-Mieszka na Grenlandii?
-Jego rodzice...- powiedziała pewnie. 
-To mi wystarczy. - ucięłam tą rozmowę. Zwróciłam się do strażnika.- Nick! Zanieś ten list do skrzynki domu, spod którego ją zabraliśmy.
-Tak jest!- odparł, zasalutował i odszedł. 
*Naty*
Zawsze, gdy się smucę wyglądam przez okno. Tak było i tym razem. Po paru minutach, ktoś pojawił się przed naszym domem. Włożył coś do naszej skrzynki. 
-Maxi!-szepnęłam, ale trochę zbyt głośno, bo wszyscy spojrzeli się w moim kierunku. 
-Co jest? - spytał Diego.
-Bo ktoś włożył do skrzynki...-nie zdążyłam dokończyć, bo Leon wybiegł przed dom. Wyjął list ze skrzynki pocztowej.Położył go na stole i głośno skomentował:
-O co tu chodzi?!






***********************
I oto jest rozdział X. 
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Marianna i Dove

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Wynik Konkursu! I miejsce



"Siedem wspomnień"

-Cześć kochanie - powiedziała Francesca siadając obok zamyślonego Diego - Coś się stało? - zapytała widząc ,że ukochany nie zareagował na jej powitanie.
-Musimy zerwać - powiedział Diego stanowczym tonem, po czym wstał z kanapy i stanął przy oknie.
-Co? Dlaczego? Przecież za dwa tygodnie miał być nasz ślub. Czemu musimy zerwać? - zapytała Fran łamiącym się głosem.
-Muszę wyjechać - odparł Diego nie odrywając wzroku od okna - Nie wiem kiedy wrócę. Nie wiem czy w ogóle wrócę. Taki związek nie ma sensu. Nadal bardzo cię kocham - Diego odszedł od okna i poszedł do sypialni. Po  chwili wrócił z dwoma walizkami.
-Nie możesz zabrać mnie ze sobą? - zapytała Francesca ze łzami w oczach.
-Nie mogę. Mój ojciec zlecił mi ten wyjazd. Muszę z nim jechać. Zabierając cię, zniszczyłbym twoje plany na przyszłość związane z pracą.
-Ale Diego ja cię kocham - powiedziała dziewczyna prawie szeptem.
-Ja też cię kocham - odpowiedział Diego - Żegnaj Fran - podszedł do płaczącej dziewczyny i pocałował ją w policzek, po czym opuścił dom. Francesca zapłakana pobiegła do łazienki. Wzięła do ręki żyletkę i przyłożyła do nadgarstka.
Pierwsza rana
-Za to pierwsze spotkanie - szepnęła.

-Jak chodzisz?! - krzyknęła szatynka lądując na ziemi.
-Przepraszam. Nie zauważyłem cię - odparł zmieszany chłopak podając rękę dziewczynie.
-Nie potrzebuję pomocy. Sama wstanę - powiedziała dumnie Francesca podnosząc się.
-Nie to nie - odpowiedział jej Diego wyraźnie urażony.
Oboje poszli w swoje strony.

Druga rana
-Za początek przyjaźni.

-Ty Fran będziesz pracować z.... Z Diego. Napiszecie referat na temat II wojny światowej - powiedziała nauczycielka z uśmiechem.
Po lekcjach Diego i Francesca spotkali się w parku.
-Dobra to kiedy i u kogo piszemy ten referat? - zapytała  starając się nie patrzeć na chłopaka.
-A może skoro musimy razem pracować to najpierw zawrzemy rozejm? - zapytał Diego z uśmiechem na twarzy.
-Serio? - spytała Fran niedowiarzając.
-Serio. To co? Zgoda? - wyciągnął do dziewczyny rękę na znak zawarcia rozejmu.
-Zgoda - chwyciła rękę i uśmiechnęła się do nowego przyjaciela.

Trzecia rana
-Za pierwsze "kocham cię".

-Fran , chcesz być moją dziewczyną? - spytał Diego nieco zmieszany.
-Tak! Od zawsze coś do ciebie czułam tylko bałam się przyznać.
-Teraz na zawsze będziemy razem. Kocham cię.

Czwarta rana
-Za pierwszą randkę.

-Co dzisiaj robisz? - zapytał Diego Francescę gdy razem wracali po szkole do domu.
-Tak w sumie to nic. A co? - odpowiedziała szatynka.
-W takim razie zapraszam cię na randkę.
-Ok. To o której?
-O 15 przyjdę po ciebie i pójdziemy na naszą pierwszą randkę.

Piąta rana
-Za pierwszy pocałunek.

-I jak ci się podobała nasza pierwsza randka? - zapytał Diego przed domem Francesci.
-Była idealna - odparła dziewczyna z uśmiechem.
-Nie. Nie była - powiedział tajemniczo Diego - Brakuje tego - w tym momencie chłopak złożył na ustach Fran pierwszy, gorący pocałunek.

Szósta rana
-Za nasz pierwszy raz.

Po godzinie oglądania fimu Diego znudził się. Zaczął całować swoją dziewczynę po szyi.
-Co robisz Diego? - zapytała Fran z wyraźnym zadowoleniem.
-No co? Nie mogę całować po szyi swojej dziewczyny? - powiedział Diego  nie przerywając poprzedniej czynności.
-Ale ja wolę w usta - po tych słowach dziewczyna namiętnie pocałowała Diego. Zaczęli pogłebiać swoje pocałunki. Z każdą chwilą całowali się coraz namiętniej i brutalniej...

Siódma rana
-Za oświadczyny.

-Fran. Znamy się już trzy lata. W dniu w którym cię poznałem od razu wiedziałem ,że nie będziesz mi obojętna. Francesco. Wiesz jak bardzo cię kocham. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wpiła się w usta chłopaka.
-Taka odpowiedź wystarczy? - zapytała po oderwaniu.
-Zdecydowanie - odpowiedział chłopak z uśmiechem.



Kolejna ważna chwila w jej życiu miała być jeszcze piękniejsza niż ta poprzednia. Niestety. Za późno. Przymknęła oczy czując że to koniec. Żyletka wypadła jej z ręki a ona osunęła się na ziemię...
Nagle do łazienki wszedł Diego. Wrócił bo plany się pozmieniały i dowiedział się ,że nie musi wyjeżdżać. Niestety. Spóźnił się. Uklęknął przy ukochanej i chwycił jej dłoń.
-Fran. Kocham cię. Proszę. Nie odchodź. Proszę... - wyszeptał płacząc.
Jednak to na nic się zdało.
Było za późno.
Jej serce przestało bić...



- by Monika MZ

 Ten krótki OS podbił nasze serca. Po nagrody zwycięzcy, proszę pisać na tego samego e-maila.  
Marianna i Dove

Wyniki Konkursu! II miejsce

"Nawet najgorsza prawda jest lepsza niż najmniejsze kłamstwo"

Wyszła z domu. Ubrana jedynie w jeansy i niebieski t-shirt. Ma dość, znów pokłóciła się z bratem. Idzie przed siebie. Nagle zaczyna padać. Dziewczyna idzie dalej, jej krok jest coraz szybszy, po chwili zamienia się w bieg. Jest już mokra. Chowa się pod drzewem. Rozgląda się nerwowo. Wybiega spod drzewa, które nie dawało jej zbyt dużej ochrony przed deszczem. Ma dobrą kondycje, więc już po kilku minutach puka do drzwi domu naszej głównej bohaterki. Wchodzi do domu zaproszona przez nią. Ściąga przemoczone buty. Idą do pokoju dziewczyny. Mokra stoi, a druga wyciąga czyste ubrania ze swojej szafy i podaje przyjaciółce:
- Idź się przebierz. - kieruje się do łazienki. Ubiera czarne leginsy, czerwoną bluzkę i szarą bluzę z kapturem, które dostała od przyjaciółki. Patrzy do lustra. Rude włosy spięte w warkocz rozpuszcza, aby szybciej wyschły. Z mokrymi rzeczami w ręce, wraca do przyjaciółki:
- Skoro wyszłaś z domu na taki deszcz, musiało się coś ważnego stać? Znów się pokłóciliście? - pyta krótko włosa brunetka siedząca na łóżku.
- Tak! Strasznie mnie wkurzył! - mówi i siada gwałtownie obok przyjaciółki.
- O co poszło tym razem??
- Nie zgadniesz! Zabrał mi telefon! Znalazła go mama u niego w pokoju! Po co był mu mój telefon?? - ruda zaczęła się użalać. Dziewczyny przyjaźnią się od przedszkola. Kiedyś mieszkały na przeciwko siebie, ale potem Camila się przeprowadziła. Jest o rok starsza od przyjaciółki, ale im to nie przeszkadza, zawsze świetnie się rozumiały. Od jakiegoś czasu Camila cały czas kłóci się ze swoim bratem - Maxim. Nie wie jeszcze, że najlepsza przyjaciółka ukrywa przed nią wielki sekret.

Godzinę później.....
Camila już wyszła. Brunetce dzwoni telefon:
- Hallo? - odbiera
- Natalia cześć! Camila już wyszła?? - słyszy w słuchawce znajomy głos
- Tak, wyszła, ale ja już dłużej nie mogę jej okłamywać! Musiałeś, zabierać jej ten telefon?
- Tak, musiałem, bo usunęły mi się wszystkie kontakty i nie miałem jak do ciebie zadzwonić. Musiałem odpisać twój numer z jej telefonu.
- Nie mogłeś po prostu do mnie przyjść?
- Przecież nie pozwalasz mi przychodzić do siebie, bo twoja mama by się zorientowała.
- Faktycznie. To trzeba to było zrobić tak, aby nie zauważyła. Zrozum mnie, czuje się okropnie. Ona przychodzi do mnie ostatnio prawie codziennie i nagaduje jaki to jesteś okropny, a ja co mam zrobić?? Chce jej o nas powiedzieć, ale nie teraz, gdy jest na ciebie cały czas zła! Postaraj się przez najbliższe kilka dni się z nią nie kłócić, to będę mogła jej powiedzieć!
- Natalia, wiesz, że to nie jest dobry moment! Poczekaj jeszcze chwilę!
- Niech ci będzie,
- To kiedy się widzimy?
- Dziś, tam, gdzie zawsze, za 2 godziny, dopilnuję, żeby Camila została w domu.
- Już się nie mogę doczekać! Do zobaczenia!
- Pa! - rozłączyłą się.
Natalia znalazła w kontaktach numer Camili i zadzwoniła:
- No hej, jak tam?? - zapytała
- Okey, a u ciebie?? - usłyszała głos przyjaciółki
- Też dobrze, masz jakieś plany na potem??
- Tak, zapomniałaś? Dziś czwartek, za półtorej godziny mam korki z matematyki.
- A! Faktycznie, to nic, zobaczymy się kiedy indziej, a ile trwają te korepetycje??
- Ponad godzinę, a co?
- Nic tak się pytam, a potem co robisz??
- Potem muszę napisać wypracowanie na polski.
- Czyli dziś nie ruszasz się z domu? - zapytała z  nieodpowiednim do sytuacji entuzjazmem
- Cieszy cię to?? Powinnaś mi współczuć!
- Nie no coś ty, nie cieszę się, po prostu... og...lądam tele...wizor! I pokazali taką śmieszną sytuacje, nie ważne! To widzimy się jutro w szkole! Hej!
- Pa!- rozłączyły się
- To Camile mamy z głowy! - powiedziała sama do siebie. Zaczęła się przygotowywać do spotkania z bratem przyjaciółki. Swoją burze loków podpięła z jednej strony, a z drugiej zostawiła rozpuszczone. Otworzyła szafę. Patrzy się na jej zawartość dobre 15 minut. W końcu się rusza. Sięga po czerwone spodnie, białą bluzkę z krótkim rękawem. Ubiera się. Staje przed lustrem. Przegląda się. Idzie do łazienki. Przemywa twarz wodą. Wyciera do ręcznika. Następnie sięga po kosmetyczkę. Robi sobie delikatny makijaż. Wychodzi z łazienki. Zostało jej 40 minut do spotkania. Zbiera się do wyjścia. Do kieszeni spodni chowa telefon. Wychodzi z pokoju. W przedpokoju ubiera czarne tenisówki i czarną skórzaną kurtkę ramoneskę. Wychodzi z domu żegnając się krótkim:
- Wychodzę! Pa!
Po 10 minutach jest na przystanku, czeka na autobus, który zaraz powinien przyjechać dojedzie nim na obrzeża miasta, skąd będzie potrzebować tylko kilku minut, aby dojść do kawiarenki, w której zawsze spotyka się z Maxim. Wsiada do autobusu, a raczej busa, który jest prawie całkiem pusty, prócz jakichś dwóch starszych pań, kieruje się na sam koniec busa.  Po chwili autobus zatrzymuje się na jednym z przystanków i wsiada chłopak mniej więcej w jej wieku, który mimo dużej ilości wolnych miejsc postanawia zająć to obok niej.
- Cześć! - zagaduje ją, a ta posyła mu wymuszony uśmiech
- Często cię widzę jak jedziesz tym autobusem na obrzeża miasta, mieszkasz tam?? - pyta
- Nie, - odpowiada krótko
- Ja jeżdżę tędy do kolegi, a nie przedstawiłem się Federico- powiedział i wysunął rękę w jej stronę
- Natalia - podała mu dłoń - jeżdżę tu, aby się spotkać z ch... kolegą. - chłopak się do niej serdecznie uśmiechnął.
- Przepraszam tu wysiadam - powiedziała i wstała z miejsca
- Ja też - powiedział i również wstał
Razem wyszli z autobusu. Dziewczyna popatrzyła na telefon.
- W którą stronę idziesz? - zapytał Federico
- Idę do tej kawiarni tu! - pokazała ręką kierunek
- Odprowadzę cię! - zaproponował
- Nie trzeba, dojdę.
- Ale idę w tę samą stronę! - szli w ciszy, gdy byli już prawie pod kawiarnią on się zatrzymał i wyciągnął z kieszeni kartkę, a w plecaku znalazł długopis. Naskrobał na niej kilka cyfr i podał Natalii:
- To mój numer tak jakbyś chciała zadzwonić!
- Dzięki. - powiedział i schowała kartkę do kieszeni. Dziewczyna wchodzi do kawiarni i macha chłopakowi na pożegnanie. On zatrzymuje się i przez okno patrzy na nią, gdy widzi z kim siada i jak się z nim wita dzie dalej. Spotkanie Natalii z Maxim, było miłe - jak zawsze. Po godzinie wyszedł Maxi i wsiadł do autobusu, którym dojechał do domu, po jakichś 15 minutach wyszła Natalia, robią tak, aby nikt nic nie podejrzewał. Skierowała się w stronę przystanku:
- Natalia! - usłyszała za sobą krzyk, od razu się odwróciła i zobaczyła biegnącego w jej stronę Federico. Stanęła i poczekała na niego.
- Dzięki, że zaczekałaś! - powiedział dochodząc ją
- Co za zbieg okoliczności, że znów się dziś spotykamy! - przywitała się - Jedziesz tym samm autobusem?
- Tak
- Ja też - szli. Stanęli na przystanku:
- Mogę cię o coś zapytać? - zapytał niepewnie Federico
- Jasne
- Ten chłopak, z którym się spotkałaś to twój chłopak? - zapytał
- Tak, spotykamy się od jakiegoś czasu
- No to trudno. - powiedział, w cale nie jakoś mocno zasmucony
- A ty masz dziewczynę? - zapytała wpadając na ciekawy pomysł
- Nie, - odpowiedział
- Bo tak w sumie to jesteś bardzo miły, a moja przyjaciółka jest w tej chwili sama,   mogę jej dać twój numer? - zapytała bez ogrudek
- W sumie to co mi szkodzi, możesz! - przyjechał autobus, wsiedli do niego, usiedli z tyłu obok siebie.
- A ta twoja przyjaciółka jaka jest? - zapytał chłopak
- Bardzo fajna, rok starsza ode mnie i trochę wyższa nazywa się Camila ma dlugie rude loki. Jest bardzo fajną dziewczyną, lecz nie ma szczęścia do chłopaków.
Resztę drogi rozmawiali o Camili.

Następnego dnia.....
- Mam coś dla ciebię! - powiedziała Natalia do swojej przyjaciółki, która na jej proźbę ją odwiedziła
- Dla mnie? - zapytała zdziwiona Camila
- To tam, tam, tam, tam - numer telefonu do fajnego chłopaka - powiedziała i pomachała przyjaciółce przed oczami karteczką z numerem Federico
- Co to za chłopak? - zapytała ruda
- A więc ma na imię Federico, to wysoki brunet, bardzo miły i wydaje mi się, że fajny poznałam go wczoraj.
- A dlaczego mi dajesz jego numer,przecież ty też jesteś wolna!
- Jakoś mi nie przypadł do gustu

Tydzień później.....
Camila dwa razy spotkała się z Federico i bardzo się polubili. Niestety ten powiedział jej jak poznał Natalie i o tym, że ma ona chłopaka....
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że masz kogoś! Ja głupia myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami!
- Camila jesteśmy przyjaciółkami, ja po prostu bałam się twojej reakcji!
- Mojej! Przecież nie znasz! Ucieszyłabym się, że jesteś szczęśliwa!
- Ale ty nie wiesz kto to jest!
- A kto to jest! Znam go chociaż!
- Znasz i to dużo lepiej niż ja!
- To kto to jest?!
- To... nie umiem ci tego powiedzieć - dziewczyna wyciągnęła z kieszeni komórkę i pokazała przyjaciółce swoje zdjęcie z Maxim.
- Dobra świetny żart, a teraz powiedz mi kto to jest na prawdę. - Camila jej nie uwierzyła
- Ja nie żartuje! Jak miałam ci powiedzieć, że spotykam się z twoim bratem, gdy ty cały czas byłaś na niego zła! - ruda miała wypisane na twarzy zdziwienie, usiadła na łóżku przyjaciółki. Natalia siadła obok niej:
- Kiedy to się zaczęło? - zaptała Camila po chwili ciszy
- Miesiąc temu. Przyszłam do ciebie, lecz ciebie nie było był tylko on. Zaprosł mnie do środka. Porozmawialiśmy i tak jakoś wyszło od tego czasu spotykaliśmy się.
- Muszę to przemyśleć! - powiedział Camila i wyszła z pokoju przyjaciółki. Przez okrągły tydzień nie odezwała się do Natalii nie odbierała od niej telefonu, nie odpowiedała na smsy, nie wpuszczała jej do domu. Nie rozmawiała też z Maxim, który źle się czuł z tym, że to pod jakimś względem przez niego rozpadła się przyjaźń jego siostry i jego dziewczyny.
Po tygodniu Camila napisała do Natalii smsa:
"Wybaczam ci to kłamstwo. Ze względu na to jak długo cię znam, ale nie chcę już się z tobą przyjaźnić. Zaakceptuj moją decyzje, okłamałaś mnie, Nie chce mieć takiej przyjaciółki. Przynajmniej na razie."
Mimo próźb i ciągłych przepraszań Natalii, Camila nie zmieniła dania. Koleżankowały się, ale to nie było to co wcześniej. Camila spotykała się z Natalią, gdyż ta często przychodziła do Maxiego, gdyż teraz już nie musieli się ukrywać. Camila wybaczyła też bratu. Camila wciąż spotykała się z Federiciem, który nie pochwalał jej decyzji. To on skłonił ją do całkowitego przebaczenia byłej przyjaciółce. Umówił się z Camilą, lecz kazał na to spotkanie przyjść także Natali. Powiedział:
- Camila, wiem, że jesteś na nią zła, ale myślę, że ona nie zasługuje na takie traktowanie, zresztą widzę, że ty też nie dajesz sobie rady bez Natalii. Potrzebujecie się nawzajem. Wytrzymałyście bez siebie całe 2 miesiące, lecz wiem, że to były najgorsze dwa miesiące w waszym życiu. Wiem to, gdyż wiem jak ty Cami się zachowywałaś, a od Maxiego z którym to wszystko zaplanowałem, wiem, że ty Naty, też byłaś smutna. Razem z Maxim kupiliśmy dla was te brązoletki - pokazał dziewczynom dwie srebrne brązoletki z zawieszkami w kształcie połówek serca. - Po jednej dla każdej.
W tym momęcie Camila nie wytrzymała i podbiegła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła
- Tęskiłam za tobą! - powiedzał Natalia
- Ja też - odpowiedziała Camila
Dziewczyny ubrały brązoletki kupione przez chłopaków. Gdy złączyło się serduszko w całość z jednej strony był napis "Best friend", a z drugej "Natalia & Camila"
Koniec!




-by Asia 

Wyniki Konkursu! III miejsce

Tydzień bez niego. Nie wierzę, że tyle wytrzymuję. Bez jego ust, bez jego zapachu, uśmiechu. Tęsknię za nim. Ale tak prędko mu nie odpuszczę. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer do mojej siostry.
- hej Lu, przyjdziesz do mnie?- spytałam z nadzieją
- jasne będę za minutę- to trochę dziwne bo kupiliśmy domy naprzeciwko siebie. Bardzo się kochamy i nie możemy się rozdzielać. Po chwili usłyszałam dzwonek. Z nadzieją, że to będzie Luśka otworzyłam drzwi. Niestety to nie była ona. Stał tam ON zamknęłam od razu drzwi lecz mi to uniemożliwił
- Viola pogadajmy- zaczął
- nie mamy o czym- warknełam
- daj mi to wytłumaczyć- poprosił
- nie, Leon to już skończone daj se spokój. Ta dziewczyna dała jasno do zrozumienia, że jesteście razem! Daj mi spokój!- zamknęłam drzwi i usiadłam opierając się o nie. Nagle znów rozległ się dźwięk dzwonka. Wstałam i otworzyłam je.
- mówiłam ci żebyś dał mi spokój- jednak to nie był Leon tylko moja siostra
- przepraszam myślałam, że to Verdas- wytłumaczyłam się i wpuściłam ją do środka
- może powinnaś z nim porozmawiać, ulży ci zobaczysz- zaczęła
- nie dam radę- przerwała mi
- Vilu on tu przychodzi codziennie by cię odzyskać, walczy o ciebie zrozum to- złapała mnie za dłoń
- może pójdziemy dziś na imprezę co ty na to?- zmieniłam temat
- okej to przyjdę po ciebie o 20- klasneła dwa razy w dłonie po czym wyszła jest właśnie 17 zostały mi 3 godziny. Pędem ruszyłam do łazienki, gdzie się umyłam, uczesałam i zrobiłam lekki make up. Następnie udałam się do pokoju i zaczęłam szukać kreacji. Po piętnastu minutach zdecydowałam się na czarną, krótką sukienkę i do tego czarne wysokie szpilki. Zeszłam ze schodów pod wpływem dzwonka do drzwi. Za nimi stała Lu, ubrana w granatową sukienkę i tego samego koloru buty.
- gotowa?- spytała na co kiwnęłam znacząco głową. Wyszliśmy a już po chwili byłyśmy w klubie. Niestety należący do Pana Verdasa. Zamówiłam wódkę, po paru kieliszkach byłam już pijana. Odszukałam wztokiem Lu, która świetnie się bawiła. Chwiejnym krokiem do niej podeszłam.
- pójdę już, baw się jeszcze- powiedziałam i odeszłam. Mam pomysł! Odwiedzę Leona! Co z tego, że jest po północy? Zapukałam do drzwi a po chwili otworzył mi zasypany Leon. Zaraz się na niego rzucę.
- Violetta? Jesteś pijana- stwierdził łapiąc mnie w talli. Żartowałam ręce na jego szyi. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Zdjął ze mnie ubrania i położył na łóżku. Musnełam jego usta, chciał już wstać ale pociągnęłam go i wylądował na mnie.
- skarbie nie idź nigdzie- wymamrotałam
- ćśś... śpij teraz- powiedział z troska
- chce z tobą- wtuliłam się w niego jak w misia a po paru minutach zasnęłam. Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy, a co najważniejsze obok mnie leżał Leon. Co ja tu robię? Krzyczałam w myślach. Ale podoba mi się taki widok mogła bym to widzieć codziennie. Cicho Violetta on cię zranił nie możesz mu tego wybaczyć. Próbowałam się wygramolić z jego uścisku, lecz nie mogłam, jest zbyt silny. Poddałam się, wypiłam się w niego najmocniej jak mogłam i udawałam, że śpię.
- kocham cię- wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Otworzyłam oczy.
- co ja tu robię?- spytałam
- przyszłaś do mnie- powiedział
- już mnie tu nie ma- wymruczałam
- nie najpierw mnie wysłuchasz- wstał i zakluczył drzwi od sypialni. Wyskoczyłam z jego łóżka i zaczęłam się ubierać.
- nie chce, nasz temat jest zamknięty- warknełam, zobaczyłam, że klucz jest w drzwiach więc do nich podeszłam lecz Leon szepnął mnie i przycisnął do ściany. Przestraszyłam się, nigdy taki nie był.
- nie pozwolę, ci odejść. Nie rozumiesz, że cię kocham? Że nie mogę bez ciebie żyć? Nie widzisz tego?- spojrzałam mu w oczy widziałam w nich smutek. Błagam Verdas puść mnie bo zaraz ci ulegne.
- nie znam tej psyhopatki zrozum, nie potrafił bym ci tego zrobić za bardzo cie kocham- wyszepta, spuścił głowę, puścił mnie i stanął koło okna.
- możesz iść, nie będę cię tu zatrzymywał na siłę- w tej chwili coś we mnie pękło
- L-leon?- wyszeptałam tak by to usłyszał. Odwrócił się do mnie przodem a w tedy zobaczyłam łzę, która samotnie leciała mu po policzku. Podeszłam do niego i wbiłam mu się w usta. Mam nadzieję, że nie będę żałować.
- to znaczy, że jesteśmy nadal razem?- spytał z nadzieją w głosie. Kiwnęłam głową na tak, on się delikatnie uśmiechnął i pocałował namiętnie. Odeszłam się od niego i miałam genialny plan.
- siadaj na łóżku- rozkazałam. Zdziwiony usiadł na łóżku. Wzięłam do ręki jego telefon i usunęłam mu wszystkie zdjęcia, oraz kontakty i ogólnie zresetowałam mu jego smartfona.
- to była twoja kara- uśmiechnęłam się zwyciezko ten tylko wstał i mnie pocałował czule ale delikatnie
- ale teraz mam kłopot- wymruczał mi do ucha obejmując w talii
- a to już nie mój kłopot- zasmiałam się
- twój, twój bo nie mam, żadnych twoich zdjęć, nie mówiąc o numerach- musnął moje usta a ja zachichotałam
- to ja już będę się zbierać- wzięłam swoje szpilki i już miałam wyjść gdy mój kochamy Leoś mi w tym przeszkodził.
- skarbie mam taką sprawę, mógł bym znów wprowadzić się do ciebie? Nie chce kuzynom sprawiać kłopotu- powiedział ze słodka minka
- ty się jeszcze pytasz? Pakuj się- zaśmialiśmy się
Wieczorem*
Jestem już u siebie w domu, tak się cieszę, że jestem znów z Leosiem tak się cieszę. Poprawiłam swój szlafrok i dalej robiłam kanapki. Jest 20 nie chce mi się chodzić w ciuchach a to jest tak jakby wygodne. Leoś jest właśnie w toalecie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć a za nimi stała Lu.
- Viola wszystko dobrze? Od wczoraj się nie odzywałaś- zaczęła panikować
- wszystko dobrze spokojnie- zmierzyła mnie wzrokiem
- Viola, ty się chcesz wyszaleć na imprezie, w domu wszędzie, a Leon zapewne myśli jak cię odzyskać czy ty już całkowicie zwariowałaś- krzyknęła, nie dała mi nawet dojść do słowa. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie obejmuje w talii, całuje mój polik i kładzie swoją głowę na moim ramieniu. Mimo wolnie się uśmiechnęłam.
- cześć Lu, dzięki, że stoisz w mojej obronie ale to już nie będzie potrzebne bo, wróciliśmy do siebie- spojrzałam na niego i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam.
- czemu mi nic sie powiedziałaś?- spytała
- nie dałaś mi dojść do słowa- zaśmiałam się
- jasne, dobra ja spadam. Verdas nie zmarnuj ostatniej szansy pa- krzyknęła uradowana. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na mojego ukochanego, pocałował mnie namiętnie.
- napewno jej nie zmarnuje- uśmiechnęłam się na jego słowa następnie poszłam do kuchni i wykonałam poprzednią czynność.
Dwa miesiące później wzięliśmy ślub a rok później urodziły nam się dwa owoce naszej miłości. Czyli dwie słodkie bliźniaczki Lara i Vanessa Verdas. Jestem szczęśliwa, że tak to wszystko się potoczyło.



- by Anka nieważne

wtorek, 24 marca 2015

Konkurs + Nagrody

Pierwsze Miejsce
*Przez 2 miesiące od podania wyników konkursu (2 czerwca) z prawej strony będzie podany adres bloga*
*dyplom za pierwsze miejsce*
*opublikowanie One Shota tutaj*
*10 komentarzy na blogu*
Drugie Miejsce
*Przez 1 miesiąc od podania wyników konkursu (2 maja) z prawej strony będzie podany adres bloga*
*dyplom za drugie miejsce*
*opublikowanie One Shota tutaj*
*6 komentarzy na blogu*
Trzecie miejsce
*Przez 2 tygodnie od podania wyników konkursu z prawej strony będzie podany adres bloga*

*dyplom za trzecie miejsce*

*opublikowanie One Shota tutaj*

*3 komentarze na blogu*



No i proszę. 
Mamy nagrody.
Prosimy Was! Wysyłajcie prace. 
Dove i Marianna

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział IX " Panowie! "

*Violetta*
-Nie widzę powodu, żebym musiała stąd wyjść.- tłumaczyłam się, już tylko po to, aby dogryźć jej jeszcze bardziej. - Leon to mój najlepszy przyjaciel...
-On nie jest twoim przyjacielem! On jest tylko mój! - wywrzeszczała, a obok nas pojawiły się liczne gromady gapiów.
-Chodzicie ze sobą?- spytałam naiwnie.
-Oczywiście, że tak. Niestety teraz będziemy musieli sobie porozmawiać...- wyciągnęła telefon. Zmroziło mnie ze strachu, gdy komórka zadzwoniła w mojej torebce. Wzięłam ze sobą jego telefon! Przecież ona się do niego nie dodzwoni. Trzeba skłamać.
-Leon zmienił numer godzinę temu.- wymyśliłam na poczekaniu.
-Można wiedzieć, dlaczego?-spytała rozłączając się.
-Twierdził, że nękała go jakaś dziewczyna...-nie dokończyłam, bo Gary wpadła w istną furię. Przewróciła najbliższy stolik wraz z tym co na nim leżało. Zaczęła tupać i krzyczeć.
-Masz może jego nowy numer?-spytała, gdy już ochłonęła. Chyba podam jej numer Francesci... Tylko jak ona zareaguje...
-Nie mogę ci go dać. Leon mi wyraźnie zakazał, a ja jestem jego NAJLEPSZĄ przyjaciółką...- bawiło mnie wszystko, co ona robiła słysząc te słowa, dlatego nie przerywałam dogryzania jej.
-Przestań!-krzyknęła, gdy ostania para wystraszonych ludzi uciekała w popłochu z kawiarni.
-Ale Leon...-powiedziałam powstrzymując uśmiech, który bezczelnie wdzierał mi się na usta.
-Wyjdź!- wypchnęła mnie za drzwi. Przez szybę widziałam jeszcze jak rozmawia z mężczyzną. To chyba szef Leona, czyli jej ojciec... Szybko udałam się do domu. Nie chcę mieć kłopotów. Drzwi były zamknięte. Zapukałam. Nic. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nic. W torebce mam klucz! Nie, nie mam...
-Francesca, gdzie jesteście?- spytałam przyjaciółkę. 
-Po co dzwonisz? Wysłałam sms'a, że idziemy do kina.- sprawdziłam telefon. Rzeczywiście była wiadomość od niej. 
-Okej, ale ja nie mam kluczy..-powiedziałam nieco zaniepokojona. 
- Jesteśmy w kinie na ulicy Koralowej.  Za trzydzieści minut kończy się film. Po chodzisz sobie po galerii. - tłumaczyła mi Fran. 
- Dobra.  Będę czekać. - rozłączyłam się. 
Zaczęłam się zastanawiać, jak dojechać na tą ulicę.  Jak się ona Koralowa... Chyba. Rozejrzałam się dookoła.  Czy to jest przypadek? Ulicą szła właśnie Gary w towarzystwie dwóch umięśnionych mężczyzn.
- Możemy porozmawiać? - spytała podchodząc do mnie? Panowie nie spuszczali ze mnie wzroku.
- Nie mamy o czym. - Odwróciłam się na piętach.  Niestety jeden z ochroniarzy złapał mnie za rękę. - Proszę mnie puścić. - wyrwałam się z uścisku.
- Gdzie idziesz? - spytała Gary. Nie widziałam większego sensu odpowiadać. - Nie odpowiesz? To nigdzie nie pójdziesz.  Panowie! -zawołała,  a mięśniacy złapali mnie za ręce. Jeden zatkał mi przy tym usta swoją dłonią,  natomiast drugi przerzucił mnie przez swoje ramiona. O co chodzi ?!
*Ludmiła*
-Violetta chyba czeka na nas pod domem... Jedźmy już.- Camila wypowiedziała te dwa zdania kolejny raz z rzędu. Z jednej strony popierałam ją i myślałam, że Violi po prostu nie chciało się do nas jechać. Z drugiej strony Francesca mówiąc "A może za chwilę dojedzie? Poczekajmy pięć minut." też miała rację.
-Okej. Jedźmy już. - stwierdziła Włoszka. Wsiedliśmy w autobus numer 523 i pojechaliśmy w kierunku domu przy ulicy Jana Pawła II.
-Jej tu nie ma. - stwierdził Leon wychodząc z pojazdu i patrząc się w kierunku domu.
-Może jakoś weszła do środka. - podsunęła pomysł Naty. Maxi podszedł do drzwi, sprawdził.
- Zamknięte. - stwierdził.
- Może co  się jej stało... - naiwnie powiedziała Camila.






**************
Tak długo czekaliście a rozdział taki beznadziejny.
No nic nic.
Mam nadzieję , że mimo wszystko się spodoba.
Marianna i Dove

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział VIII "To miała być nasza pierwsza randka! "

*Leon*
-Z czym?- spytała Violetta wchodząc do naszego pokoju. Sparaliżował mnie strach. Stanąłem jak wryty i patrzyłem się na dziewczynę. Diego chciał ratować sytuację, ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałem się na wyświetlacz i szepnąłem "Nie teraz...". Dzwoniła ta dziewczyna.
-Czego ona ode mnie chce?!-krzyknąłem przez przypadek. Violetta spojrzała się na mnie pytającym wzrokiem.
-Zaraz się dowiemy.- powiedziała i odebrała mój telefon.Wyszła.
-Masz przerąbane...-szepnął Diego kręcąc głową.
-Nie będzie aż tak źle. - powiedziałem, jednak myślałem co innego.
*Violetta*
-Hej Leonku.-odezwał się aksamitny dziewczęcy głos w słuchawce.
-Cześć.-odezwałam się próbując naśladować głos mojego chłopaka.
-Pamiętasz, że jesteśmy umówieni?- spytała, natomiast mnie zdjęło z nóg i usiadłam na moje świeżo złożone łóżko. Dla ścisłości, wszyscy byli zajęci teraz składaniem mebli w pokoju Camili i Naty.
-Nie. Wyleciało mi z głowy.- wymyśliłam na poczekaniu.
-To miała być nasza pierwsza randka! Jak mogłeś zapomnieć? - wydarła się.
-Co?!- zapomniałam się i krzyknęłam moim normalnym głosem. Spojrzałam na wyświetlacz. Na szczęście połączenie było zakończone, zanim zdążyłam krzyknąć.
-O co chodzi? Dlaczego krzyczałaś?- do pokoju weszła Ludmiła i usiadła obok mnie na łóżku. Wstałam i poszłam zamknąć drzwi, po czym znów wróciłam na swoje dawne miejsce. Zrelacjonowałam jej całe zdarzenie.  Na początku się nie odzywała,  już chciała coś powiedzieć, ale do pokoju wszedł Leon.
- Violetta, to nie tak jak myślisz. - powiedział.
- O! Zobacz kto dzwoni! To znowu ona. Odbierz, proszę. - powiedziałam rzucając do niego telefonem.
- Nie chcę. - powiedział patrząc mi się w oczy. To mnie trochę zabiło z tropu.
- Masz zamiar się z nią spotkać?- spytałam,  szybko się ogarniając.
-Z kim?- spytał Leon. Jak to z kim?! Dobrze wie z kim!
-Nie udawaj debila!-krzyknęłam na niego.
-Jeśli ona ci coś powiedziała, to kłamała. To jest jakaś psychopatka...- tłumaczył się. Wpadłam na genialny plan. Ponownie zadzwoniła ta dziewczyna. Tym razem odebrał Leon i włączył tryb głośno mówiący.
-Hej, co to za dziewczyna wcześniej ze mną rozmawiała? Myślała, że się nie zorientuję? Teraz posłuchaj mnie słoneczko. Nawymyślałam jej od groma rzeczy, więc już jej nie odzyskasz... Możesz mieć mnie!-zamurowało mnie.Teraz to mi będzie Leon wypominać... Ale on nie bardzo wiedział co powiedzieć, więc szybko nabazgrałam na kartce kilka słów, a on je na głos przeczytał.
-Spotkajmy się dzisiaj w tej kawiarni, w której pracuję. Będę o 17.30, czyli równo za godzinę.-zdziwił się, jednak ja potakiwałam głową, żeby kontynuował czytanie. - Masz rację... Nie odzyskam jej...
-No! Widzisz! Ja zawsze mam rację!-krzyknęła uradowana do słuchawki.-Do zobaczenia!-rozłączyła się.
-Co to było?- spytała zaszokowana Ludmiła.
-Naprawdę mam tam iść?-  wtórował jej zasmucony Leon.
-Oczywiście, że nie! Ja tam pójdę.
***
Kawiarnia. Miejsce jak każde. Ludzie wchodzą głodni lub spragnieni, a wychodzą syci. Jak to działa? Kelnerzy ciężko pracują, sprzątając stoły i podłogi, zbierając zamówienia, czasami bardzo nieznośnych klientów, następnie spotykając się z uwagami dotyczącymi ich smaku. Jakby to oni byli za to odpowiedzialni. A nie są, za to winę powinni ponosić kucharze. Jednak ich praca polega na odmrażaniu lub po prostu podawaniu wcześniej zakupionych bądź zamrożonych smakołyków. Istnieją oczywiście kawiarnie, które szczycą się dobrą opinią w kwestii własnej produkcji wyśmienitych ciast oraz cudownych napoi. Ja w tej chwili siedziałam w "odmrażającej" kawiarni. Czekałam na ową dziewczynę, zastanawiając się jak ona może wyglądać. Oczywiście Leon w domu pokrótce opisał mi ją. "Krótkie, ciemne włosy. Jest średniego wzrostu.". Jak te słowa mogłyby mi pomóc? Pewnie jest zabójczo piękna i bogata. Zadzwonił dzwonek, oznajmiający, że ktoś otworzył drzwi. Czy to ona? Szybko obróciłam głowę w tym kierunku. Nie... To jakaś rodzina, ale za nimi ktoś był.  Zgrabne nogi, czerwone szorty,  niebieski t-shirt.  I... Tak! Krótkie,  ciemne włosy! Bingo!
- Cześć! Jestem Violetta. Nie wiesz gdzie tu można zapisać się do pracy. - przedstawiłam się grzecznie.
- Mój tata nie szuka pracowników. A teraz przepraszam jestem umówiona. - powiedziała i zaczęła rozglądać się po kawiarni. Jeśli dobrze myślę,  to jej tata jest właścicielem tego miejsca.
- Ja też.  Z Gary.  Mój przyjaciel, Leon, powiedział, że mogę znaleźć pracę jedynie po rozmowie z tobą. - mam genialne pomysły, pomyślałam widząc minę Gary.
- A mi Leon powiedział, że chce się ze mną spotkać... - powiedziała.  - Wyjdź z tąd!  Nie masz prawa tu wchodzić! 

niedziela, 15 lutego 2015

OS z okazji rocznicy bloga :)

-Federico! Ile mam jeszcze czekać?-spytałam się mojego brata. -Przecież ona zaraz tu będzie!
-Wiem, że jej nie lubisz, ale mogłabyś...
-Nic bym nie mogła.- powiedziałam wkładając na stopę mojego najnowszego buta. Zeszliśmy po schodach do salonu. Dziewczyny już tam czekały.
-Violetta! Camila! Miło mi was widzieć kochane!- rzuciłam w stronę moich dwóch przyjaciółek.
-Nam ciebie też! To co zaplanowałaś na dziś?-spytała niepewnie Violetta kręcąc włosami.
-Ma randkę...-powiedziałam, ale mój brat niekulturalnie mi przerwał.
-Z kim? Ona chodzi na randki?
-Tak, nie przerywaj mi!-syknęłam w jego kierunku.Nie mógłby się w końcu nauczyć kultury?- Ten chłopak brutalnie ją rzuci... Już się tym zajęłam.
-Ojej jaka ty jesteś zaradna!-krzyknęła przeraźliwie głośno Camila.
-Ciszej, bo mi głowa eksploduje!-wyraziłam głośnym tonem moją opinie.
-Czemu wy jej tak dokuczacie?- Federico znowu zaczął wtrącać się w nieswoje sprawy. Machnęłam ręką i wyszłam, a dziewczyny tuż za mną.
-Violetta, musisz się natychmiast przebrać. Twoje ubrania nie pasują do moich.-powiedziałam oglądając przyjaciółkę od góry do dołu. Ta pokiwała głową i poszłyśmy w kierunku jej domu. Mieszkała skromnie, z samym tatą. Zero służących, no nie licząc kucharki Olgi. Weszłyśmy do holu połączonego z salonem. Schodami na górę i pierwsze drzwi na prawo.
- Bluzka może zostać.  Weź inny dół.  Masz czarne szorty? - spytałam Violetty. Pokiwała głową i wyjęła ubranie z komody. Przebrała się i mogłyśmy iść dalej w kierunku naszego celu - parku.
***
Muszę jak najszybciej ja ostrzec.  Moja siostra jest zdolna do wszystkiego. Zresztą,  nie dziwię się jej. Gdyby mi ktoś zrobił coś takiego,  dołożył bym wszelkich starań, aby mu się od płacić. Niestety coś jest w tej blondynce.  Coś co mnie do niej ciągnie i nie mogę tego zmienić. Chyba to ona czeka na ławce.  Na razie jest sama.  Muszę to wykorzystać. 
- Hej.  Mogę się dosiąść? - spytałem podchodząc do ławki. 
- Czekam na kogoś.  - powiedziała i poprawiła włosy ręką.  Kątem oka zauważyłem nadchodzące przyjaciółki mojej siostry,  co oznaczało, że ona tez gdzieś tam jest. Nie wiedziałem co zrobić.  Ludmiła będzie cierpieć przez tego gościa. 
- Uważaj na niego.  On cię wykorzysta. - powiedziałem,  a ona wpatrzyła się we mnie.  Natychmiast odszedłem nie chcąc,  aby moja siostra mnie zauważyła.  Schowałem się w nnajbliższych dużych krzakach i śledziłem rozwój sytuacji. Do Ludmiły podszedł chłopak. Wydawał mi się znajomy. Chyba chodził z moją siostrą do klasy... Nie. Razem uczęszczali na zajęcia z muzyki. W oczy rzuciły mi się trzy dziewczyny siedzące na ławce niedaleko miejsca mojej obserwacji. To na pewno one!  Tymczasem chłopak zaczął graćna gitarze piękną piosenkę o miłości. Znam jej słowa.  Chwila.  To moja piosenka! To ja ją napisałem! Ukradła mi tekst i melodię! Muszę podejść bliżej.  Sekundę! Czy to nie jest moja gitara! 
-Przerwij granie! - krzyknąłem w stronę chłopaka. Ludmiła natychmiast poderwała się z miejsca. 
- Zostaw Leona w spokoju! Myślisz, że cię nie znam? Jesteś bratem Francesci. I jesteś równie podły co ona! - wykrzyczała mi w twarz. Nie wytrzymałem. 
- Gdyby ktoś ukradł ci piosenkę i zagrał ja na twojej gitarze,  uwierz mi też byś taka była. - palcem wskazałem w kierunku Leona. 
- Czy Francesca to wszystko uknuła? - spytała Ludmiła,  a po jej policzku spłyneła pojedyncza łza.  Dziewczyna szybko ją otarła . 
- Ty jej zniszczyłaś życie,  ona niszczy je teraz tobie. - do rozmowy włączyła się Violetta.  Ludmiła popatrzyła się na wszystkich zebranych.  Jej wzrok zatrzymał się na Francesce. 
- Czemu?
- Nienawidzę cię. - wysyczała moja siostra.  Nie wytrzymałem,  musiałem coś zrobić. Chwyciłem Ludmiłe za rękę i poszliśmy w kierunku głębi parku. 
- Gdzie idziemy? - spytała niepewnie. 
- Na spacerek. - powiedziałem i uśmiechnąłem się najszczerzej jak się dało.  Ludmiła usiadła na ławce, a ja podążyłem jej śladem. Trwaliśmy w ciszy.  W końcu Ludmiła niepewnie przemówiła:
-Dziękuję. 
- Nie ma za co. Nie pozwolę cie skrzywdzić.  Kocham cię. - powiedziałem biorąc jej rękę w moją. Pocałowaliśmy się. 













*******************
One Shot gotowy. 
Proszę bardzo.  Liczę teraz, że wezmiecie udział w konkursie. :)
Prooooszę ;)
To by było dzisiaj na tyle.  
Całuski
Marianna i Dove

Ogłoszenie!!!

Razem z Dove zdecydowałyśmy , że zorganizujemy konkurs.
Będzie polegał na napisaniu OS.
Prace wysyłamy na maila stoessteltini@gmail.com i czekamy na odpowiedź typu "Otrzymane".
Tematyka dowolna,  o nagrodach będzie za jakiś tydzień lub mniej ;) ale będą atrakcyjne.  Jak macie na nie jakieś pomysły to piszcie w komentarzach.
Na razie prace wysyłamy do 3 marca br. Może potem przedłużymy termin.
Liczymy na Was i Wasze prace.
Dove i Marianna

Rozdział VII "Wszystko zostawimy w ogrodzie."

*Fran*
-Violu, co się stało?-spytałam szybko zapłakanej przyjaciółki.
-Bo on..-powiedziała i wybuchnęła kolejną falą płaczu.
-Co on ci zrobił? Powiedz, a ja mu pokarze!-powiedziała Ludmiła zakasując rękawy.
-I kim jest ten on?- spytała Naty. Violetta zakryła twarz rękoma i wyszeptała niewyraźnie kilka słów, po czym pobiegła do pokoju.
- Zostawmy ją.-powiedziała Camila. Udałyśmy się do kuchni i usiadłyśmy na blacie.
-Trzeba będzie go wymienić na ładniejszy. Zostało wam trochę kasy?-spytała Camilę i Naty.
-Powinno starczyć.-stwierdziła rudowłosa. Usłyszałyśmy dzwonek. Ludmiła rzuciła krótki ,,No nareszcie" i poszła w stronę drzwi. Wróciła jednak z Leonem, Diego oraz Fede.
-Mów nam co zrobiłeś Violi.- powiedziałam, demonstracyjnie krzyżując ręce.
-Ja?Nic!-powiedział  zszokowany Leon.
-To dlaczego ona teraz siedzi i płacze na górze?-krzyknęła Camila.
-Nie podobało jej się, że wyprałem jej ubrania?-spytał.
-To ty sprawiłeś, że jej marynarka jest teraz czerwona? I prałeś w tej starej pralce?-spytałam.
-Jak to czerwona?!- krzyknął Leon.- A Viola teraz przeze mnie płacze?
-Czy ona nie powinna być w pracy?-spytał Federico.
-Powinna...-niepewnie powiedziała Ludmiła. Po chwili wszyscy sobie uświadomiliśmy co się stało.
-Nie można jej za to winić... Każdemu się mogło zdarzyć. Zaspała i tyle, jasne?- spytała Camila, nerwowo chodząc w te i z powrotem. Wszyscy przytaknęli głowami. Usłyszeliśmy schodzenie po schodach. Do kuchni nerwowo weszła Violetta w towarzystwie Maxiego, Andresa, Brodweya i Marco.
-Chcę coś wam powiedzieć.-powiedziała niepewnie.-Zostałam zwolniona.- wydusiła z siebie i właśnie wtedy rozdzwoniły się równo telefony i Leona, i Brodweya. Ten pierwszy zrzucił połączenie i podszedł do Violetty, natomiast Brazylijczyk odebrał i z komórką przy uchu udał się do innego pomieszczenia. Kątem oka widziałam jak Camila kipi ze złości. Szepnęła coś Naty do ucha i wyszła śladami Brodweya. Nie chciałabym być  teraz w jego skórze... Telefon Leona znowu zadzwonił.
-Odbierz.-powiedziała Violetta ocierając łzy. -Herbaty?-spytała równocześnie z głosem dzwonka do drzwi. Leon nie zdążył odebrać z powodu panów, którzy właśnie wnosili meble do domu. Pierwsza weszła nasza nowiusieńka kanapa!
*Leon*
-To postawcie tutaj.-powiedziałem wskazując palcem miejsce starej kanapy, która obecnie została oddana dla jakiejś fundacji. - Czy byliby panowie uprzejmi i resztę mebli wnieśli na górę?
-Nie.- odezwał się wyższy z nich.
-Wszystko zostawimy w ogrodzie.-powiedział ten drugi.
-Nie mogą panowie...-zaczął Diego, ale ci mu przerwali słowem "nie".  Mój telefon znowu się odezwał. Odszedłem na górę do pokoju i odebrałem:
-Halo? Kto dzwoni?
-Cześć Leon.- odezwał się dziewczęcy głos.- To ja, ta dziewczyna z restauracji, Gary.
-Yyyyy, skąd masz mój numer?-spytałem trochę zbity z tropu.
-Twój szef mi dał. Mniejsza o to, co robisz dziś, za jakieś dwie godziny?-powiedziała.
-Jestem zajęty.-odpowiedziałem, nie chcąc zdradzać jej szczegółów moich planów. Natychmiast się rozłączyłem, zbiegłem po schodach na dół i zacząłem pomagać chłopakom w noszeniu łóżek w pudłach. Gdy już wszystkie meble były w odpowiednich pokojach zaczęliśmy je składać. Na pierwszy ogień poszło łóżko Violetty. Następnie złożyliśmy resztę mebli z jej pokoju. W pracy przerywał mi tylko dzwoniący chwilami telefon. W końcu postanowiłem odebrać:
-Tak?
-To znowu ja. Nie zapisałeś mnie jeszcze?-spytała ta dziewczyna.
-Nie mam...
-Masz czas! Dla mnie wszyscy mają czas!-krzyknęła do słuchawki, a ja natychmiast postanowiłem się rozłączyć. Diego wziął mnie na stronę.
-Myślisz, że nie widzę?-spytał się w naszym pokoju.
-Nie wiem co to za dziewczyna, ona mnie nęka.-tłumaczyłem się mu.
-Spokojnie, widzę... Musimy coś z tym zrobić.-powiedział Diego.
-Z czym?- spytała Violetta wchodząc do naszego pokoju.















***********************
Proszę bardzo!
Jest rozdział siódmy!
Podoba się?
Mamy nadzieję, że tak :)




Witam!

Hejoł!
Tak więc dziś jest owa wyczekiwana przez nas rocznica! Yupiii!
Tak, więc teraz pojawi się rozdział i potem zobaczymy co dalej :)
Nie będziemy Was tu zanudzać tym jak bardzo lubimy tego bloga - od razu przejdziemy do rzeczy :)
Całuski
Marianna <3 Dove <3

sobota, 14 lutego 2015

Kolejna rocznica :)

Miesiące płyną, a blog ten staje się coraz starszy.
Jutro mija 15 miesięcy odkąd istnieje :)
Chcecie jakoś świętować?
Może konkursik albo OS?
Postaram się owy napisać :)
To przemyślcie sprawę, liczę na odzew z Waszej strony duży, bo samej z Dove decyzję trudno nam będzie podjąć.
I jutro pojawi się rozdział :)
Całuski
Marianna :*

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział VI "Czy to jest..."

*Violetta*
Dzisiaj znowu poniedziałek. Trzeba iść do pracy... A mam tylko siedemnaście lat.  Czemu nie mogę chodzić do szkoły? Zawsze jej nie cierpiłam,  a teraz,  gdy nie mogę do niej iść razem z przyjaciółmi,  to jakoś mi jej brak. Ojej!  Zaspałam! Jakim cudem! Czemu tan budzik nie zadzwonił?  Szybko wstałam i podeszłam do zamkniętej walizki,  w której były wszystkie moje rzeczy. Z pośród wszystkich moich ubrań wybrałam biały t-shirt z kolorowym napisem oraz spodenki. Ubrałam się w to i już miałam wychodzić z domu,  ale przypomniałam sobie, że idę do pracy i trzeba się ubrać bardziej elegancko.Gdzie jest ta marynarka? Wbiegłam do pokoju chłopaków, myśląc, że może tam zostawiłam część mojego ubioru, przy wczorajszym malowaniu. No tak jutro mają przyjść meble... A wracając do moich problemów, chłopaków już nie było, pewnie są w pracy... Zbiegłam na dół głośno jednym obcasem, ponieważ drugi but miałam w ręce. W kuchni leżała na stole kartka z napisem Twoja marynarka się pierze.  Nie ma za co. Do twojego wyjścia powinna być czysta. 
- Violu,  obudziłaś mnie. - za moimi plecami odezwał się głos Francesci. W rękach trzymała   czerwoną marynarkę.
- Czy to jest...
- Tak.  A czy ty nie powinnaś?
- Owszem powinnam.  Chyba pójdę dziś bez marynarki. - powiedziałam i wyszłam,  tym razem w białej koszuli i szarej, ołówkowej spódnicy. Pół godziny spóźnienia,  a jeszcze muszę dojechać.  Czy to mój autobus?  No nie! Odjeżdża!
*Ludmiła*
- Ej, Francesca! - krzyknęłam z łóżka. Dziewczyna przybiegła, lecz gdy zobaczyła,  że nic mi nie jest od razu się odwróciła o chciała wyjść. - Stój! Dzwonili ze sklepu.  Będą za chwilę. - powiedziałam i schowałam głowę między ręce. - Ughh ! Jaka ta podłoga jest niewygodna!
- Ludmiła!  Wstawaj! - krzyknęła Fran. Następnie zaczęła ciągnąć mnie za rękę. Powoli wstałam. Fran udała się na dół,  a ja zaczęłam wybierać z walizek moje ciuchy. Wybór padł na różową bluzkę z cekinami w kształcie serca,  natomiast na dół wybrałam dżinsowe spodenki. Na bosaka zeszłam towarzyszyć Fran w robieniu śniadania. Po chwili przyszły  Camila i Naty. Ruda była ubrana w rozpiętom, dżinsową koszulę,  pod którą była brązowa bluzka na ramiączkach z pacyfką z kwiatów.  Natomiast Naty w czarną bokserkę i spodenki tego samego koloru.
- Chyba ktoś puka do drzwi. - stwierdziła Camila i poszła w ich stronę.
- To pewnie ci ze sklepu. Naty zwołaj chłopaków.-powiedziałam. Jednak dziewczyna nie zdążyła zrobić jeszcze kroku,  a do salonu wbiegła zapłakana Violetta.
- Co się stało? - szybko zareagowała na całą sytuację Fran,  przytulając ją.
- Bo on...-powiedziała i wybuchła kolejną falą płaczu.
*Leon*
Kolejny nudny dzień w pracy. Mam tylko nadzieję, że Violi się spodobało upranie jej marynarki i czerwonych spodenek. Do restauracji weszła młoda dziewczyna z krótko obciętymi włosami. Podszedłem do jej stolika. Położyłem na nim menu.
- Nie trzeba. Po proszę koktajl truskawka mango. - uśmiechnęła się przyjemnie.
- Oczywiście. - szybko zanotowałem zamówienie i odszedłem w stronę baru. Po chwili napój był już gotowy. Doniosłem go do stolika.
- Hej,  jestem Gary.  Dosiądziesz  się? - spytała.
-Pracuję. - powiedziałem i odszedłem.










**********
Koniec!
Czy Gary zrywa do Leona?  Nie... A może
Liczę na komy ;)
Ja napisałam rozdział,  a Dove szykuje coś innego. Mamy dużo czasu, bo obie jesteśmy chore.
Całuski Marianna

wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział V "I nagle zrobiłem się strasznie głodny. "

* Federico*
Dziewczyny poszły na zakupy i nie wiem jakim cudem udało im się nas namówić na towarzyszenie im. No więc teraz ja,  Leon,  Diego i oczywiście reszta chłopaków czekaliśmy przed wejściem do sklepu.
- O,  idą! - powiedział wyraźnie sfrustrowany Brodwey. Wszyscy natychmiast zerwaliśmy się,  stając na baczność.  One uśmiechnięte od ucha do ucha,  każda chociaż z jedną torbą w ręce,  poszły w kierunku następnego sklepu.
- Dziewczyny za piętnaście minut będzie autobus.  I tak już kupiłyście dużo. - powiedział niepewnie Andres. Ludmiła spiorunowała go wzrokiem. Francesca natomiast demonstracyjnie złożyła ręce w krzyż. Violettę ta sytuacja zaczęła bawić,  bo uśmiechnęła się dyskretnie.
- Andres ma rację. - powiedział Diego i udał się w kierunku najbliższego wyjścia z centrum handlowego. Francesca z oburzeniem poszła za nim.
-Diego! - krzyknęła.  Widziałem, że mówi coś do niego, ale nie słyszałem co. Wrócili nie odzywając się do siebie nawzajem. Po tym jak przekonaliśmy dziewczyny do powrotu,  co trwało dłużej niż myślałem, udaliśmy się na autobus.
*Naty*
-Jak wrócimy do domu,  zacznijcie malować, a ja i Camila pójdziemy do spożywczego,  bo przecież dochodzi szesnasta a my jeszcze nic od rana nie jedliśmy. - powiedziałam rozglądając się po moich przyjaciołach.
- I nagle zrobiłem się strasznie głodny. - stwierdził Maxi. Razem z Camilą wyszłyśmy przed dom ubrane trochę za cienko,  bo chociaż właśnie kończyły się wakacje i lato miało potrwać jeszcze cały wrzesień,  ale chłodny wiatr wiał juz od tygodnia. Także wraz z rudowłosą przyjaciółką biegłyśmy w cieniutkich sweterkach w nie wiadomo jakim kierunku i nie wiedząc gdzie.
- Przepraszam,  gdzie jest jakiś sklep spożywczy? - spytałam starszej pani przechodzącej przez światła z przeciwnej strony.
- Powinnyście uważać a nie...- odpowiedziała chłodno kobieta. Na szczęście bez jej pomocy znalazłyśmy sklep, który jak się okazało był vis a vis naszego domu. Zakupy nie były do końca udane, ponieważ wzięłyśmy tylko dwadzieścia pięć złotych. Więc było skromnie. Z gotowaniem tez nie wyszło,  bo gdy tylko oznajmiłyśmy,  że potrzebujemy pomocy w kuchni,  wszyscy stwierdzili, że nagle muszą zająć się malowaniem ścian w naszym pokoju. Nawet ładnie im wyszły te białe kropki na dwóch czerwonych ścianach.  Pozostałe były całe czarne. Ojej!  No ładne były! Wracając do obiadu,  pierwszą naszą porażką było przesolenie ziemniaków.
*Maxi*
-Ten obiad wyszedł wam przepyszny. - powiedziałem gryząc spalony kawałek mięsa.
- I trochę twardy....-powiedział Leon.  Camila natychmiast spiorunowała go wzrokiem.  Zadzwonił telefon Brodweya. Przeprosił i wstał od stołu. Poszedł na piętro. Po około dziesięciu minutach wrócił wyraźnie zdenerwowany.
- Kto dzwonił? - spytała Camila.
- Nikt ważny. - odpowiedział Brodwey,  unikając kontaktu wzrokowego.
- Po co ta afera i histeria?! - krzyknęła Cami,  moim zdaniem niepotrzebnie. Jaka histeria?Ruda wstała z podłogi,  na której jedliśmy z powodu dosyć oczywistego ( w całym tym szale zakupów dziewczyny najwyraźniej o tym zapomniały,  a my,  jako że jesteśmy chłopakami,  nawet o tym nie pomyśleliśmy)  i weszła na piętro.
- Co jej,  pokłóciliście się o coś?  - spytała Ludmiła. Brodwey odpowiedział, że nie zna powodu,  dla którego Cami mogłaby się obrazić.
- Czy ona wie coś o czym my nie wiemy? - drążyła temat Lu. Brodwey odpowiedział, że nic nie wie i wyszedł. Reszta przyjaciół również straciła chęć do jedzenie,  grzecznie podziękowała i wstała z naszego kręgu.  Zaczęliśmy malować ściany od pokoju Francesci, Violetty i Ludmiły. Chciały ściany w kolorze fioletowym.
- Nie fioletowym,  tylko lawendowym. - pouczała mnie Fran,  za każdym razem jak mówiłem ,, fioletowy". Malowaliśmy ściany do drugiej nad ranem,  a potem poszliśmy spać na podłodze (bo jak się okazało zapomnieliśmy również o zakupie materacy,  a łóżka mogły się pojawić dopiero za co najmniej tydzień ). Zasnęliśmy prawie natychmiast.







************
Długo wyczekiwany rozdział :)
Ta dam!
Dziękuję za tak liczne komentarze pod ostatnim rozdziale.
Mam nadzieję na jeszcze więcej ;)
Do nexta!
Całuski
Dove i Marianna.












niedziela, 25 stycznia 2015

LBA :*

Zostałam nominowana do LBA przez Panią Pasquarelli z bloga http://violetta-moja-historia.blogspot.com/. 
Oto jej pytania oraz moje odpowiedzi :
1. Jedziesz na VL albo LT?
Niestety nie. Trochę drogo :(
2. Ulubiony kolor?

Zależy od humoru :)
3. Lubisz czytać książki?

Uwielbiam <3
4. Masz rodzeństwo?

Siostrę.
5. Kogo z obsady Violetty lubisz najbardziej?

Mercedes oczywiście. 6. Jakiego przedmiotu najbardziej nie lubisz?
Matematyka to czarna magia.
7. Ulubiony film/filmy?

Najlepszy film jaki widziałam to Forest Gump. Zaraz po nim są Strażnicy Galaktyki.
8. Jaki kraj chciałabyś zwiedzić najbardziej?

USA
9. Grasz na jakimś instrumencie?

Nie
10. Kiedy zaczynasz/zaczęłaś ferie?

19.01
11. Czytasz mojego bloga?
Czasami w wolnej chwili, ale nie komentuję :(

Nominuję:
leonetaaqq.blogspot.com
jortini-lovee.blogspot.com
http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/
EDIT:
Jak ja mogłam o tym zapomnieć!?
Nominuję jeszcze tego wspaniałego bloga: 
www.mojahistoriaviolki.blogspot.com

A teraz pytania:
1. Musisz  uciekać z Ziemi, jaką planetę wybierasz?
2.Jaką postacią ze Spangeboba chciałabyś być?
3. Masz jakiegoś zwierzaka?
4.Ulubiony kolor?
5. Twoja najgłupsza sytuacja w życiu?
6.Planujesz już wakację?
7.Ulubiony smak lodów?
8.Twoja średnia?
9. Kosmici czy zombie? Z czym wolisz walczyć?
10. Jeździsz konno?
11. Ulubiony dodatek z gry The Sims?


Rozdział pojawi się niedługo.  Mamy problemy z napisaniem jednego istotnego fragmentu. 
Całuski
  




 

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział IV "Francisco Milton. Miło mi was poznać. "

 * Violetta*
Po dwóch miesiącach ciężkiej pracy, udało nam się uzbierać te 50 tysięcy. Ja pracowałam jako sekretarka prezesa jakiejś dużej firmy.  Zarabiałam naprawdę duże pieniądze. Francesca miała moim zdaniem przyjemniejszą prace. Była pracownikiem schroniska i chociaż nie zarabiała dużo pieniędzy, to jak bym mogła zamieniłabym się z nią. Uwielbiam pomagać zwierzętom. Te pieski i kotki.  Jak na nie patrzę ,takie smutne , siedzące w klatkach, aż łza mi się w oku kręci.  Ale co zrobić. Leon, Diego i Fede pracowali jako kelnerzy w restauracji.  Reszta niestety nie znalazła sobie pracy,  ale zorganizowali sobie czas i pojechali na dzień do Buenos Aires i zaczęli sprzątać gruzowiska. W nagrodę dostali po tysiąc złotych na głowę od burmistrza zrujnowanego miasta. Czyli w sumie zarobili siedem tysięcy.  To naprawdę dużo jak na wolontariat. Moje przemyślenia przerwał mi głos mojego chłopaka:
- Umówiłem nas na spotkanie.  Za dwie godziny. Jakiś deweloper...
- Dobra jedziemy i już. - teraz zrozumiałam , że z mojej lewej strony siedzi Fran.
- Pamiętajcie,  większość odmówiła nam,  bo jesteśmy młodzi i "głupi". Trzeba dobrze wypaść. Ubieramy się elegancko. - stwierdziła Ludmiła. Wszyscy,  a zwłaszcza chłopaki byli niezbyt zadowoleni. Po godzinie wszyscy byli już gotowi. Nie byliśmy ubrani na galowo ,ale każda dziewczyna miała sukienkę bardziej lub mniej elegancką (przecież mieliśmy tylko to co wzięliśmy do Hiszpanii). Natomiast chłopcy byli w koszulach.
- Okej,  idziemy na przystanek.-powiedział Diego,  zakładając swoją ulubioną, skórzaną kurtkę. Wyszliśmy.  Gdy doszliśmy na przystanek , autobus właśnie przyjechał.
- Panie przodem. - powiedział Leon, zatrzymując Maxiego i Andresa przed wejściem do autobusu. Usadowiliśmy się na końcu pojazdu.
- Veo, Veo - zaczęła śpiewać Cami.  Zaraz potem dołączyła do niej Naty, następnie ja i Ludmiła.  Chwilę później wszyscy już śpiewali.  Na szczęście nikogo prócz nas i kierowcy nie było w autobusie.  Po czterdziestu pięciu minutach byliśmy w mieście,  do którego mieliśmy się przeprowadzić. Przeszliśmy z przystanku do miejsca spotkania,  którym był malutki domek w centrum.  Deweloper juz na nas czekał.
- Francisco Milton. Miło mi was poznać.  Obejrzyjcie dom. Jak się zdecydujecie, możecie sie wprowadzać juz dziś.-powiedział strasznie się pocąc. Czułam,  że stojący obok mnie Fede , nie może powstrzymać śmiechu.
- Okej. - powiedział Marco i wszedł do domu,  a my tuż za nim.  Dom był naprawdę śliczny. Na parterze był salon,  wprawdzie stała w nim kanapa i ława,  ale zawsze można umeblować oraz kuchnia z blatami,  zalewem, słabej jakości kuchenka oraz lodówką. Znajdowała się tam jeszcze łazienka. Na piętrze były 4 średniej wielkości sypialnie,  lecz wcale nie umeblowane sypialnie.
- I co,  bierzemy? - spytałam . Mnie osobiście ten domek bardzo się podobał.
- Jeszcze tylko pójdę się z nim rozliczyć. - powiedział Diego i się oddalił.  Wszyscy siedzieliśmy w kółku na podłodze w jednym z pokoi. Panowała cisza. Gdy Diego wszedł do pokoju i uniósł w górę rękę z kluczem,  wszyscy zaczęliśmy krzyczeć i piszczeć.
- I? Za ile?  - spytała się Camila.
- Sto trzydzieści tysięcy.  Ten gościu chciał się wyraźnie pozbyć tego domu. - zrelacjonował Diego.
- Zostało nam dwadzieścia tysięcy.  Co z nimi robimy? - spytał Brodwey.
- Jedziemy na zakupy! -krzyknęły jednocześnie Fran  i Ludmiła.

***

* Fran*
Po wyjściu z domu, na piechotę  poszliśmy do najbliższego centrum handlowego. Znaleźliśmy pierwszy lepszy sklep meblowy.
- Okej.  Dzielimy się. Pokojami. Urządzamy swoje pokoje.  Każdy zespół ma pięć tysięcy. Mam nadzieję, że starczy chociaż na łóżka.- powiedziałam. Więc,  razem z Violą i Lu ruszyłyśmy w stronę jakiś łóżek.
- Z takimi cenami to my wyjdziemy z tąd maksymalnie z jednym materacem. - powiedziała Castilo,  widząc napis na nalepce z kwotą zapłaty.
- Może byś pogadała ze swoim szefem...- podsunęła Violi Lu. -Poproś go o pożyczkę. - kontynuowała
- Okej. - zdecydowała niepewnie Violetta. Wykonała wyczekiwany przez nas telefon. - Okej. Da nam trzydzieści tysięcy,  tylko ja i jakaś moja koleżanka mamy u niego pracować.-nagle odezwał się telefon Ludmiły. Blondynka odebrała.
- Naprawdę?! Diego,  kłamiesz!  Gdzie??-rozejrzała się w około. - O, widzę was. - powiedziała. Podbiegłyśmy do nich.
-No, powiedz im!-powiedziała do Diego blondynka.
-No, więc...-zaczął niepewnie lecz z uśmiechem chłopak.- Obstawiliśmy nasze pieniądze.
-Boże, co wam strzeliło do głowy!-krzyknęłam do niego, kątem oka widząc, że Viola wysyła do reszty przyjaciół sms o treści Chodźcie, jesteśmy przy żółtej kanapie.
-I wygraliśmy.-powiedział Leon, a Diego i Fede zaczęli się z nas naśmiewać.
-Ile?-spytałam z niedowierzaniem.
-Sto pięćdziesiąt.-powiedział Fede.
-Tylko tyle?-krzyknęła Viola, po chwili nadeszła nasza paczka.
-Tysięcy.-dokończył Diego. Wszyscy zaczęli krzyczeć. Ci którzy dopiero przyszli wrzeszeli nie wiedząc czemu.
-Stać nas na meble!-krzyknęła Lu.
-Chwila, chwila. Nas stać.-powiedział bardzo poważnie Leon, krzyżując ręce na piersiach. Potem się roześmiał.-Pieniądze podzielimy na cztery. Każdy pokój dostanie swoją część. To jest...-chwilę się zamyślił.- To jest trzydzieści i pół tysięcy.
-Plus to co mieliśmy wcześniej.-dodała Camila.

*Ludmiła*

-To ruszamy.-Diego wyjął część pieniędzy ze swoich spodni i dał je Fran. We trójkę ruszyłyśmy w stronę łóżek.
-To jakie kolory wybieramy?-spytałam.
-Jestem za fioletowymi!-krzyknęła Violetta.
-Ja też.-odpowiedziałam jednocześnie ja i Fran. Przez godzinę szukałyśmy wygodnych łóżek W końcu znalazłyśmy swoje "ideały". Były to trzy duże łóżka jednoosobowe,  wykonane z białego drewna. Razem z materacami zapłaciłyśmy za nie około dziesięciu tysięcy. Do tego małe szafki nocne w tym samym kolorze,  z jedną szufladką i półką. Na wierzch tego mebelka planowałyśmy postawić fioletowe budziki, które wcześniej zakupiłyśmy za pierwszą wypłatę Violi.
- To co, idziemy kupić farbę. - spytała Francesca. Udałyśmy się do sklepu IKEA.
- Chcę wrzosową. - powiedziała Violetta,  gdy byłyśmy już przy półce z farbami.
- Rozumiem cię, ale ja wolę lawendowy. - odpowiedziałam. Przez chwilę kłóciłyśmy się o kolor, ale w końcu Viola stwierdziła, że lawendowy tez jest ładny.  Wzięłyśmy dwie puszki farby.
- A może by tak kupić jakieś fajne ramki na zdjęcia. - spytała Francesca.
- Tak! - krzyknęłyśmy razem z Violą. Po zakupach w IKEI udałyśmy się do tego sklepu,  w którym zamówiłyśmy meble,  chcąc kupić jeszcze dużą szafę na ubrania. Ta którą wybrałyśmy była naprawdę olbrzymia. Miała fioletowe rączki i była wykonana z białego drewna.  Pomieszczą się tam wszystkie nasze ubrania i znacznie więcej.
- Więc nasze zamówienia dojdą za tydzień,  ciekawe co u innych. - powiedziała Violetta, wyciągając telefon i dzwoniąc do Cami.
- Naty i Camila są w IKEI przy farbach,  idziemy do nich? - spytała Castilo, przerywając na chwilę rozmowę.  Pokiwałyśmy przecząco głowami. Pożegnała się z rudowłosą.
-Zostało nam ponad dwadzieścia tysięcy. Co z nimi zrobimy? - spytałam dziewczyn.
- Zakupy! - krzyknęła Viola.










******************

I  jest rozdział czwarty.

Moim zdaniem długi.

Poszczęściło im się co?

No więcjjeśli przeczytałeś rozdział i notkę wpisz w komentarzu  " kredyt "

Całuski Marianna i Dove.

PS: 6 kom następny,  liczę na was ;)