poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Wyniki Konkursu! III miejsce

Tydzień bez niego. Nie wierzę, że tyle wytrzymuję. Bez jego ust, bez jego zapachu, uśmiechu. Tęsknię za nim. Ale tak prędko mu nie odpuszczę. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer do mojej siostry.
- hej Lu, przyjdziesz do mnie?- spytałam z nadzieją
- jasne będę za minutę- to trochę dziwne bo kupiliśmy domy naprzeciwko siebie. Bardzo się kochamy i nie możemy się rozdzielać. Po chwili usłyszałam dzwonek. Z nadzieją, że to będzie Luśka otworzyłam drzwi. Niestety to nie była ona. Stał tam ON zamknęłam od razu drzwi lecz mi to uniemożliwił
- Viola pogadajmy- zaczął
- nie mamy o czym- warknełam
- daj mi to wytłumaczyć- poprosił
- nie, Leon to już skończone daj se spokój. Ta dziewczyna dała jasno do zrozumienia, że jesteście razem! Daj mi spokój!- zamknęłam drzwi i usiadłam opierając się o nie. Nagle znów rozległ się dźwięk dzwonka. Wstałam i otworzyłam je.
- mówiłam ci żebyś dał mi spokój- jednak to nie był Leon tylko moja siostra
- przepraszam myślałam, że to Verdas- wytłumaczyłam się i wpuściłam ją do środka
- może powinnaś z nim porozmawiać, ulży ci zobaczysz- zaczęła
- nie dam radę- przerwała mi
- Vilu on tu przychodzi codziennie by cię odzyskać, walczy o ciebie zrozum to- złapała mnie za dłoń
- może pójdziemy dziś na imprezę co ty na to?- zmieniłam temat
- okej to przyjdę po ciebie o 20- klasneła dwa razy w dłonie po czym wyszła jest właśnie 17 zostały mi 3 godziny. Pędem ruszyłam do łazienki, gdzie się umyłam, uczesałam i zrobiłam lekki make up. Następnie udałam się do pokoju i zaczęłam szukać kreacji. Po piętnastu minutach zdecydowałam się na czarną, krótką sukienkę i do tego czarne wysokie szpilki. Zeszłam ze schodów pod wpływem dzwonka do drzwi. Za nimi stała Lu, ubrana w granatową sukienkę i tego samego koloru buty.
- gotowa?- spytała na co kiwnęłam znacząco głową. Wyszliśmy a już po chwili byłyśmy w klubie. Niestety należący do Pana Verdasa. Zamówiłam wódkę, po paru kieliszkach byłam już pijana. Odszukałam wztokiem Lu, która świetnie się bawiła. Chwiejnym krokiem do niej podeszłam.
- pójdę już, baw się jeszcze- powiedziałam i odeszłam. Mam pomysł! Odwiedzę Leona! Co z tego, że jest po północy? Zapukałam do drzwi a po chwili otworzył mi zasypany Leon. Zaraz się na niego rzucę.
- Violetta? Jesteś pijana- stwierdził łapiąc mnie w talli. Żartowałam ręce na jego szyi. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Zdjął ze mnie ubrania i położył na łóżku. Musnełam jego usta, chciał już wstać ale pociągnęłam go i wylądował na mnie.
- skarbie nie idź nigdzie- wymamrotałam
- ćśś... śpij teraz- powiedział z troska
- chce z tobą- wtuliłam się w niego jak w misia a po paru minutach zasnęłam. Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy, a co najważniejsze obok mnie leżał Leon. Co ja tu robię? Krzyczałam w myślach. Ale podoba mi się taki widok mogła bym to widzieć codziennie. Cicho Violetta on cię zranił nie możesz mu tego wybaczyć. Próbowałam się wygramolić z jego uścisku, lecz nie mogłam, jest zbyt silny. Poddałam się, wypiłam się w niego najmocniej jak mogłam i udawałam, że śpię.
- kocham cię- wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Otworzyłam oczy.
- co ja tu robię?- spytałam
- przyszłaś do mnie- powiedział
- już mnie tu nie ma- wymruczałam
- nie najpierw mnie wysłuchasz- wstał i zakluczył drzwi od sypialni. Wyskoczyłam z jego łóżka i zaczęłam się ubierać.
- nie chce, nasz temat jest zamknięty- warknełam, zobaczyłam, że klucz jest w drzwiach więc do nich podeszłam lecz Leon szepnął mnie i przycisnął do ściany. Przestraszyłam się, nigdy taki nie był.
- nie pozwolę, ci odejść. Nie rozumiesz, że cię kocham? Że nie mogę bez ciebie żyć? Nie widzisz tego?- spojrzałam mu w oczy widziałam w nich smutek. Błagam Verdas puść mnie bo zaraz ci ulegne.
- nie znam tej psyhopatki zrozum, nie potrafił bym ci tego zrobić za bardzo cie kocham- wyszepta, spuścił głowę, puścił mnie i stanął koło okna.
- możesz iść, nie będę cię tu zatrzymywał na siłę- w tej chwili coś we mnie pękło
- L-leon?- wyszeptałam tak by to usłyszał. Odwrócił się do mnie przodem a w tedy zobaczyłam łzę, która samotnie leciała mu po policzku. Podeszłam do niego i wbiłam mu się w usta. Mam nadzieję, że nie będę żałować.
- to znaczy, że jesteśmy nadal razem?- spytał z nadzieją w głosie. Kiwnęłam głową na tak, on się delikatnie uśmiechnął i pocałował namiętnie. Odeszłam się od niego i miałam genialny plan.
- siadaj na łóżku- rozkazałam. Zdziwiony usiadł na łóżku. Wzięłam do ręki jego telefon i usunęłam mu wszystkie zdjęcia, oraz kontakty i ogólnie zresetowałam mu jego smartfona.
- to była twoja kara- uśmiechnęłam się zwyciezko ten tylko wstał i mnie pocałował czule ale delikatnie
- ale teraz mam kłopot- wymruczał mi do ucha obejmując w talii
- a to już nie mój kłopot- zasmiałam się
- twój, twój bo nie mam, żadnych twoich zdjęć, nie mówiąc o numerach- musnął moje usta a ja zachichotałam
- to ja już będę się zbierać- wzięłam swoje szpilki i już miałam wyjść gdy mój kochamy Leoś mi w tym przeszkodził.
- skarbie mam taką sprawę, mógł bym znów wprowadzić się do ciebie? Nie chce kuzynom sprawiać kłopotu- powiedział ze słodka minka
- ty się jeszcze pytasz? Pakuj się- zaśmialiśmy się
Wieczorem*
Jestem już u siebie w domu, tak się cieszę, że jestem znów z Leosiem tak się cieszę. Poprawiłam swój szlafrok i dalej robiłam kanapki. Jest 20 nie chce mi się chodzić w ciuchach a to jest tak jakby wygodne. Leoś jest właśnie w toalecie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć a za nimi stała Lu.
- Viola wszystko dobrze? Od wczoraj się nie odzywałaś- zaczęła panikować
- wszystko dobrze spokojnie- zmierzyła mnie wzrokiem
- Viola, ty się chcesz wyszaleć na imprezie, w domu wszędzie, a Leon zapewne myśli jak cię odzyskać czy ty już całkowicie zwariowałaś- krzyknęła, nie dała mi nawet dojść do słowa. W pewnym momencie poczułam jak ktoś mnie obejmuje w talii, całuje mój polik i kładzie swoją głowę na moim ramieniu. Mimo wolnie się uśmiechnęłam.
- cześć Lu, dzięki, że stoisz w mojej obronie ale to już nie będzie potrzebne bo, wróciliśmy do siebie- spojrzałam na niego i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam.
- czemu mi nic sie powiedziałaś?- spytała
- nie dałaś mi dojść do słowa- zaśmiałam się
- jasne, dobra ja spadam. Verdas nie zmarnuj ostatniej szansy pa- krzyknęła uradowana. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na mojego ukochanego, pocałował mnie namiętnie.
- napewno jej nie zmarnuje- uśmiechnęłam się na jego słowa następnie poszłam do kuchni i wykonałam poprzednią czynność.
Dwa miesiące później wzięliśmy ślub a rok później urodziły nam się dwa owoce naszej miłości. Czyli dwie słodkie bliźniaczki Lara i Vanessa Verdas. Jestem szczęśliwa, że tak to wszystko się potoczyło.



- by Anka nieważne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz