Tydzień bez niego. Nie wierzę, że tyle wytrzymuję. Bez jego ust, bez
jego zapachu, uśmiechu. Tęsknię za nim. Ale tak prędko mu nie odpuszczę.
Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer do mojej siostry.
- hej Lu, przyjdziesz do mnie?- spytałam z nadzieją
- jasne będę za minutę- to trochę dziwne bo kupiliśmy domy naprzeciwko
siebie. Bardzo się kochamy i nie możemy się rozdzielać. Po chwili
usłyszałam dzwonek. Z nadzieją, że to będzie Luśka otworzyłam drzwi.
Niestety to nie była ona. Stał tam ON zamknęłam od razu drzwi lecz mi to
uniemożliwił
- Viola pogadajmy- zaczął
- nie mamy o czym- warknełam
- daj mi to wytłumaczyć- poprosił
- nie, Leon to już skończone daj se spokój. Ta dziewczyna dała jasno do
zrozumienia, że jesteście razem! Daj mi spokój!- zamknęłam drzwi i
usiadłam opierając się o nie. Nagle znów rozległ się dźwięk dzwonka.
Wstałam i otworzyłam je.
- mówiłam ci żebyś dał mi spokój- jednak to nie był Leon tylko moja siostra
- przepraszam myślałam, że to Verdas- wytłumaczyłam się i wpuściłam ją do środka
- może powinnaś z nim porozmawiać, ulży ci zobaczysz- zaczęła
- nie dam radę- przerwała mi
- Vilu on tu przychodzi codziennie by cię odzyskać, walczy o ciebie zrozum to- złapała mnie za dłoń
- może pójdziemy dziś na imprezę co ty na to?- zmieniłam temat
- okej to przyjdę po ciebie o 20- klasneła dwa razy w dłonie po czym
wyszła jest właśnie 17 zostały mi 3 godziny. Pędem ruszyłam do łazienki,
gdzie się umyłam, uczesałam i zrobiłam lekki make up. Następnie udałam
się do pokoju i zaczęłam szukać kreacji. Po piętnastu minutach
zdecydowałam się na czarną, krótką sukienkę i do tego czarne wysokie
szpilki. Zeszłam ze schodów pod wpływem dzwonka do drzwi. Za nimi stała
Lu, ubrana w granatową sukienkę i tego samego koloru buty.
- gotowa?- spytała na co kiwnęłam znacząco głową. Wyszliśmy a już po
chwili byłyśmy w klubie. Niestety należący do Pana Verdasa. Zamówiłam
wódkę, po paru kieliszkach byłam już pijana. Odszukałam wztokiem Lu,
która świetnie się bawiła. Chwiejnym krokiem do niej podeszłam.
- pójdę już, baw się jeszcze- powiedziałam i odeszłam. Mam pomysł!
Odwiedzę Leona! Co z tego, że jest po północy? Zapukałam do drzwi a po
chwili otworzył mi zasypany Leon. Zaraz się na niego rzucę.
- Violetta? Jesteś pijana- stwierdził łapiąc mnie w talli. Żartowałam
ręce na jego szyi. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Zdjął
ze mnie ubrania i położył na łóżku. Musnełam jego usta, chciał już
wstać ale pociągnęłam go i wylądował na mnie.
- skarbie nie idź nigdzie- wymamrotałam
- ćśś... śpij teraz- powiedział z troska
- chce z tobą- wtuliłam się w niego jak w misia a po paru minutach
zasnęłam. Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy, a co najważniejsze
obok mnie leżał Leon. Co ja tu robię? Krzyczałam w myślach. Ale podoba
mi się taki widok mogła bym to widzieć codziennie. Cicho Violetta on cię
zranił nie możesz mu tego wybaczyć. Próbowałam się wygramolić z jego
uścisku, lecz nie mogłam, jest zbyt silny. Poddałam się, wypiłam się w
niego najmocniej jak mogłam i udawałam, że śpię.
- kocham cię- wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Otworzyłam oczy.
- co ja tu robię?- spytałam
- przyszłaś do mnie- powiedział
- już mnie tu nie ma- wymruczałam
- nie najpierw mnie wysłuchasz- wstał i zakluczył drzwi od sypialni. Wyskoczyłam z jego łóżka i zaczęłam się ubierać.
- nie chce, nasz temat jest zamknięty- warknełam, zobaczyłam, że klucz
jest w drzwiach więc do nich podeszłam lecz Leon szepnął mnie i
przycisnął do ściany. Przestraszyłam się, nigdy taki nie był.
- nie pozwolę, ci odejść. Nie rozumiesz, że cię kocham? Że nie mogę bez
ciebie żyć? Nie widzisz tego?- spojrzałam mu w oczy widziałam w nich
smutek. Błagam Verdas puść mnie bo zaraz ci ulegne.
- nie znam tej psyhopatki zrozum, nie potrafił bym ci tego zrobić za
bardzo cie kocham- wyszepta, spuścił głowę, puścił mnie i stanął koło
okna.
- możesz iść, nie będę cię tu zatrzymywał na siłę- w tej chwili coś we mnie pękło
- L-leon?- wyszeptałam tak by to usłyszał. Odwrócił się do mnie przodem a
w tedy zobaczyłam łzę, która samotnie leciała mu po policzku. Podeszłam
do niego i wbiłam mu się w usta. Mam nadzieję, że nie będę żałować.
- to znaczy, że jesteśmy nadal razem?- spytał z nadzieją w głosie.
Kiwnęłam głową na tak, on się delikatnie uśmiechnął i pocałował
namiętnie. Odeszłam się od niego i miałam genialny plan.
- siadaj na łóżku- rozkazałam. Zdziwiony usiadł na łóżku. Wzięłam do
ręki jego telefon i usunęłam mu wszystkie zdjęcia, oraz kontakty i
ogólnie zresetowałam mu jego smartfona.
- to była twoja kara- uśmiechnęłam się zwyciezko ten tylko wstał i mnie pocałował czule ale delikatnie
- ale teraz mam kłopot- wymruczał mi do ucha obejmując w talii
- a to już nie mój kłopot- zasmiałam się
- twój, twój bo nie mam, żadnych twoich zdjęć, nie mówiąc o numerach- musnął moje usta a ja zachichotałam
- to ja już będę się zbierać- wzięłam swoje szpilki i już miałam wyjść gdy mój kochamy Leoś mi w tym przeszkodził.
- skarbie mam taką sprawę, mógł bym znów wprowadzić się do ciebie? Nie chce kuzynom sprawiać kłopotu- powiedział ze słodka minka
- ty się jeszcze pytasz? Pakuj się- zaśmialiśmy się
Wieczorem*
Jestem już u siebie w domu, tak się cieszę, że jestem znów z Leosiem tak
się cieszę. Poprawiłam swój szlafrok i dalej robiłam kanapki. Jest 20
nie chce mi się chodzić w ciuchach a to jest tak jakby wygodne. Leoś
jest właśnie w toalecie. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć a
za nimi stała Lu.
- Viola wszystko dobrze? Od wczoraj się nie odzywałaś- zaczęła panikować
- wszystko dobrze spokojnie- zmierzyła mnie wzrokiem
- Viola, ty się chcesz wyszaleć na imprezie, w domu wszędzie, a Leon
zapewne myśli jak cię odzyskać czy ty już całkowicie zwariowałaś-
krzyknęła, nie dała mi nawet dojść do słowa. W pewnym momencie poczułam
jak ktoś mnie obejmuje w talii, całuje mój polik i kładzie swoją głowę
na moim ramieniu. Mimo wolnie się uśmiechnęłam.
- cześć Lu, dzięki, że stoisz w mojej obronie ale to już nie będzie
potrzebne bo, wróciliśmy do siebie- spojrzałam na niego i jeszcze
szerzej się uśmiechnęłam.
- czemu mi nic sie powiedziałaś?- spytała
- nie dałaś mi dojść do słowa- zaśmiałam się
- jasne, dobra ja spadam. Verdas nie zmarnuj ostatniej szansy pa-
krzyknęła uradowana. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na mojego ukochanego,
pocałował mnie namiętnie.
- napewno jej nie zmarnuje- uśmiechnęłam się na jego słowa następnie poszłam do kuchni i wykonałam poprzednią czynność.
Dwa miesiące później wzięliśmy ślub a rok później urodziły nam się dwa
owoce naszej miłości. Czyli dwie słodkie bliźniaczki Lara i Vanessa
Verdas. Jestem szczęśliwa, że tak to wszystko się potoczyło.
- by Anka nieważne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz