*Violetta*
Dzisiaj znowu poniedziałek. Trzeba iść do pracy... A mam tylko siedemnaście lat. Czemu nie mogę chodzić do szkoły? Zawsze jej nie cierpiłam, a teraz, gdy nie mogę do niej iść razem z przyjaciółmi, to jakoś mi jej brak. Ojej! Zaspałam! Jakim cudem! Czemu tan budzik nie zadzwonił? Szybko wstałam i podeszłam do zamkniętej walizki, w której były wszystkie moje rzeczy. Z pośród wszystkich moich ubrań wybrałam biały t-shirt z kolorowym napisem oraz spodenki. Ubrałam się w to i już miałam wychodzić z domu, ale przypomniałam sobie, że idę do pracy i trzeba się ubrać bardziej elegancko.Gdzie jest ta marynarka? Wbiegłam do pokoju chłopaków, myśląc, że może tam zostawiłam część mojego ubioru, przy wczorajszym malowaniu. No tak jutro mają przyjść meble... A wracając do moich problemów, chłopaków już nie było, pewnie są w pracy... Zbiegłam na dół głośno jednym obcasem, ponieważ drugi but miałam w ręce. W kuchni leżała na stole kartka z napisem Twoja marynarka się pierze. Nie ma za co. Do twojego wyjścia powinna być czysta.
- Violu, obudziłaś mnie. - za moimi plecami odezwał się głos Francesci. W rękach trzymała czerwoną marynarkę.
- Czy to jest...
- Tak. A czy ty nie powinnaś?
- Owszem powinnam. Chyba pójdę dziś bez marynarki. - powiedziałam i wyszłam, tym razem w białej koszuli i szarej, ołówkowej spódnicy. Pół godziny spóźnienia, a jeszcze muszę dojechać. Czy to mój autobus? No nie! Odjeżdża!
*Ludmiła*
- Ej, Francesca! - krzyknęłam z łóżka. Dziewczyna przybiegła, lecz gdy zobaczyła, że nic mi nie jest od razu się odwróciła o chciała wyjść. - Stój! Dzwonili ze sklepu. Będą za chwilę. - powiedziałam i schowałam głowę między ręce. - Ughh ! Jaka ta podłoga jest niewygodna!
- Ludmiła! Wstawaj! - krzyknęła Fran. Następnie zaczęła ciągnąć mnie za rękę. Powoli wstałam. Fran udała się na dół, a ja zaczęłam wybierać z walizek moje ciuchy. Wybór padł na różową bluzkę z cekinami w kształcie serca, natomiast na dół wybrałam dżinsowe spodenki. Na bosaka zeszłam towarzyszyć Fran w robieniu śniadania. Po chwili przyszły Camila i Naty. Ruda była ubrana w rozpiętom, dżinsową koszulę, pod którą była brązowa bluzka na ramiączkach z pacyfką z kwiatów. Natomiast Naty w czarną bokserkę i spodenki tego samego koloru.
- Chyba ktoś puka do drzwi. - stwierdziła Camila i poszła w ich stronę.
- To pewnie ci ze sklepu. Naty zwołaj chłopaków.-powiedziałam. Jednak dziewczyna nie zdążyła zrobić jeszcze kroku, a do salonu wbiegła zapłakana Violetta.
- Co się stało? - szybko zareagowała na całą sytuację Fran, przytulając ją.
- Bo on...-powiedziała i wybuchła kolejną falą płaczu.
*Leon*
Kolejny nudny dzień w pracy. Mam tylko nadzieję, że Violi się spodobało upranie jej marynarki i czerwonych spodenek. Do restauracji weszła młoda dziewczyna z krótko obciętymi włosami. Podszedłem do jej stolika. Położyłem na nim menu.
- Nie trzeba. Po proszę koktajl truskawka mango. - uśmiechnęła się przyjemnie.
- Oczywiście. - szybko zanotowałem zamówienie i odszedłem w stronę baru. Po chwili napój był już gotowy. Doniosłem go do stolika.
- Hej, jestem Gary. Dosiądziesz się? - spytała.
-Pracuję. - powiedziałem i odszedłem.
**********
Koniec!
Czy Gary zrywa do Leona? Nie... A może
Liczę na komy ;)
Ja napisałam rozdział, a Dove szykuje coś innego. Mamy dużo czasu, bo obie jesteśmy chore.
Całuski Marianna
Super!
OdpowiedzUsuńCiekawe co się stało Violi??
Nie mogę się doczekać następnego!!
Czekam!!
Pozdrawiam Asia <3
Cudeńko <3
OdpowiedzUsuńCo się stało Vilu?O.o
Jak mogłaś zakończyć takim momencie? XD
Nie mogę doczekać się nexta. !!
Gery nawet nie próbuj podbijać do Lena. !!
XOXO
Madzia ;*